sobota, 24 października 2015

Pacemaker na CITY TRAIL


Pacemaker na CITY TRAIL

        Stało się. Zupełnie nieplanowany bieg w poznańskim City Trail. Lubię tu wracać, ponieważ właśnie w tych zawodach rozpoczynałem przygodę z zawodami biegowymi. Prawie trzy lata temu nazywały się z biegiemnatury :) Oprócz nazwy zmieniła się jeszcze frekwencja, od tamtego czasu startujących biegaczy jest ponad 2 razy więcej. Dziś nawet padł rekord- metę przekroczyło ponad 1200 osób. Zacznijmy jednak od początku :)
           Po ukończonym maratonie zupełnie nie planowałem startów w tym roku. Zupełnie przypadkowo rozmawiając z Kubą, który od paru miesięcy ostro wziął się za treningi i jest świeżym zapalonym pełnoprawnym biegaczem, postanowiliśmy wspólnie wystartować w kolejnej edycji City Trail. Miał to być debiut Kuby w oficjalnych zawodach :)
            Pomyślałem, że bardzo chętnie tam wrócę i stało się oczywiste, że pobiegnę w innej roli niż zwykle. Zwykle to znaczy w pogoni za coraz lepszym czasem, za poprawą życiówki. Tym razem stałem się oficjalnym, prawdziwym i jedynym w swoim rodzaju Pacemakerem lub jak kto woli Zającem. Przyszedł czas na wykorzystanie mojego skromnego doświadczenia i poprowadzenia Kuby do CELU. A cel wybrał sobie konkretny, czyli pobicie o ponad dwie minuty życiówki, a w tym przypadku przekroczenie mety w czasie poniżej 25 minut netto. Ha!
      Z jednej strony odważnie, ale w końcu do odważnych świat należy, a Kuba odkąd go znam lubi stawiać sobie konkretne wyzwania. Skoro takie jest życzenie! To zrobimy wszystko żeby to się udało!
     Dzień przed dzisiejszym debiutem lekko zaniepokoił mnie fakt ile osób miało wystartować. Pierwotnie 1064, a ostatecznie ponad 1200! Ścieżka wokół jeziora ma szerokość od 4 do w porywach 7 metrów, więc można sobie wyobrazić ten ścisk. Jednak organizatorzy perfekcyjnie zorganizowali start ustalając 4 grupy zawodników poniżej 22, 25, 28 i powyżej 28 minut. Każda grupa startowała w odstępach czasowych- świetne rozwiązanie.
      Postanowiliśmy, że wystartujemy w grupie poniżej 28 minut gdzie miało być teoretycznie najluźniej. Była to doskonała decyzja!


Pach!!!
Ruszyliśmy!
Kuba wystrzelił jak z procy! Energy! Spokojnie!
W planach mieliśmy przebiec pierwszy kilometr w okolicach 4:55, wiedząc, że 2 i 3 kilometr mają lekki podbieg i być może tam lekko zwolnimy.
1 km- piękne dokładne 4:52,3, koncertowo.
Kolejny kilometr to delikatne planowe zwolnienie przy nie dużym, długim podbiegu, ale też nadrobienie na małej górce w dół.
2 km- 4:57,6, pięknie!


Kolejny to DOGONIENIE poprzedniej grupy zawodników (!!!) i gra w wymijanie bokami trasy, kontrola samopoczucia Kuby: " Jest dobrze!".
3 km- najsłabiej, ale wciąż poniżej piątki, 4:59,4, no to już mamy ponad 10 sekund w kieszeni luzu!
Kolejny to wciąż solidna praca nad równym tempem i kontynuacja wymijania. Wdech, wydech, wdech, wydech!!!
4 km- Garmin pokazuje 4:54,5. Już się cieszę, nic nie mówię, Kuba jak się czujesz: " ŻYJĘ"!
Aaaaa, zatem, ciśniemy ostatni kilometr, gazu!! 600 metrów do końca, Garmin wciąż tempo pokazuje poniżej 5 min/km, 300 metrów, ktoś krzyczy ile jeszcze, 150 metrów!!! Wybiegamy na ostatnią prostą KUBAAAAA CIŚNIIIIIJJJJJJJJ!!!!!  DAJE  Z SIEBIE WSZYSTKO, WPADAMY NA METĘ!!!! Ostatni, piąty kilometr najszybszy, 4:50,3 min/km.
CZAS NA MECIE 24:38 minut!!!!!!!!!!!!
Kuba, mistrzowski debiut, zrobiłeś to, ZDEMOLOWAŁEŚ swój cel. Jestem dumny, że mogłem w tym uczestniczyć, dziękuję :) 
Dla spostrzegawczych bieg dedykuję Marcie i Mikołajkowi  :)


sobota, 10 października 2015

POZNAŃ MARATON- kilkanaście godzin przed startem


POZNAŃ MARATON- kilkanaście godzin przed startem

       Witam Was po półtora miesiąca nieobecności. Sporo czasu spędzonego w szpitalu na przemian z pracą, ponad trzy tygodnie bez wolnego dnia spowodowały, że bardzo długo mnie tu nie było. Na ten czas przeniosłem się na Instagram, tutaj, ostatnio polubiłem to fotograficzne medium ;)
Wcześniej nie afiszowałem się ze startem w Poznań Maraton, więc teraz jest czas na to :) Jutro planuję ukończyć maraton! Będzie to już drugie podejście, Wy którzy tu częściej zaglądacie pewnie pamiętacie. W zeszłym roku ze względu na kontuzję towarzyszyłem Michałowi tylko do 16 km. Mocno żałowałem, że nie mogłem pobiec do końca, jednak to była racjonalna decyzja i jej nie żałuję.
       Rok 2015, to dla mnie ciężki czas w życiu prywatnym. Wymaga bardzo wiele energii i dostarcza ogromnie dużo stresu. Dlatego też mało czasu  poświęciłem na treningi (nabieganych tylko ponad 600 km) albo czasem odpuszczałem sobie trening, tylko po to żeby się zregenerować na następne wyzwania.
       To wszystko powoduje, że nie czuję się komfortowo wobec wielkiego jutrzejszego wyzwania. Nie będę biegł na konkretny czas, jestem dla siebie wyrozumiały i cel jest jeden- UKOŃCZYĆ I NIE BYĆ OSTATNI ;) Jednocześnie też nie mogę się już doczekać tych emocji! Raz, że to pomijając zeszły rok prawdziwy debiut, dwa ostatnie zawody w których startowałem odbyły się pod koniec maja tego roku.
      Żele energetyczne (wcześniej wypróbowane) kupione, ładuję węglowodany, uzupełniam płyny i czekam na jutro. Start o 9 rano, o tej godzinie ma być +1C  więc muszę przygotować ubranie w wersji zimowej :)
TRZYMAJCIE KCIUKI i DO ZOBACZENIA NA TRASIE!!!!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...