czwartek, 17 grudnia 2015

Biegacie? Zatem musicie to przeczytać!!!


Rynek prasowy nas biegaczy specjalnie nie rozpieszcza. Od dłuższego czasu praktycznie nie kupuję żadnych czasopism poświęconych bieganiu. Głównie dlatego, że treść się powtarza, a plany treningowe na każdy z dystansów zachowałem z paru numerów. Dlatego z zainteresowaniem nabyłem drugi numer magazynu Ultra. I przepadłem. Tak długo czytałem aż przeczytałem wszystko!
Panowie to jest to! Absolutnie rewelacyjna robota! Powiew świeżości, powiew zapachu gór, ciężar podbiegów, zmęczenia i radości z biegania!


Świetne relacje z biegów, wywiad ze zwycięzcą UTMB, jakość zdjęć, z resztą cała szata graficzna to majstersztyk, rozpływam się w zachwytach. Tak zachwalam, aż ktoś pomyśli, że to reklama :) Nie, nie jest! Po prostu w końcu na rynku pojawiło się coś co nie dosyć, że spełnia moje oczekiwania, ale wybiega naprzód i powoduje, że nie mogę się doczekać następnego numeru POLECAM!


poniedziałek, 23 listopada 2015

Dziewicza Góra

     

DZIEWICZA GÓRA

        Ostatnie dwa miesiące były słabe jeśli chodzi o systematyczne treningi. 62 km we wrześniu i 98 km w październiku. W listopadzie miałem nawet przerwę 10 dni, ale nie wypocząłem w tym czasie. Od paru tygodni czuję, że funkcjonuję już na oparach, totalnie przemęczony, brakuje mi sił i przede wszystkim chęci do systematycznego trenowania. Marzę o urlopie, o totalnym nic nierobieniu, ale to dopiero w przyszłym roku. Rozpoczyna się grudzień, a to w handlu najlepszy okres- czytaj, więcej pracy i godzin w firmie...
        Jakiś czas temu szukałem biegu  w trudniejszym terenie i okazuje się, że prawdopodobnie najtrudniejszy bieg na 5/10 km w Wielkopolsce ma miejsce paręnaście kilometrów od mojego domu:) Dosyć długo zwlekałem z zapisem ze względu na stan mojego organizmu..., ale w końcu zapisaliśmy się z Kubą.
Dwa dni przed startem wyszedłem przebiec 5 km w tempie 5:10. Po 3 kilometrach pobiegłem do domu... Fatalne samopoczucie, brak siły i zdecydowanie za wysokie tętno. No cóż, organizmu nie oszukasz. Jednak wciąż miałem nadzieję, że na Dziewiczej Górze (zajrzycie) tragedii nie będzie :)
        Praktycznie przez cały tydzień padało. Chmury miałem wrażenie, że też wisiały nad moim samopoczuciem, jednak postanowiłem pobiec. Kuba już czekał przygotowany i zrobiliśmy krótką rozgrzewkę, oczywiście w deszczu skacząc, po to aby nie wdepnąć w kolejne kałuże. Po chwili staliśmy na mecie.
         Po 1 kilometrze sapałem jak stara lokomotywa i co nigdy mi się nie zdarzyło, marzyłem o tym żeby znaleźć się już w domu. Tętno jakbym finiszował po mocnym biegu. Podbiegi ciężkie, szczególnie te dwa na 2,4 i 4 kilometrze.


         Na zbiegach mokro, gdzieniegdzie błoto, wszędzie mokre liście, trzeba bardzo uważać żeby się nie wyłożyć. Na czwartym kilometrze człowiek myśli, że zaraz meta (na dystansie 5 km), a tutaj pionowy podbieg, który rzuca na kolana. Po tym przychodzi piękna nagroda, wąski odcinek na lekkim zbiegu między wysokimi krzakami, specyficzne wrażenie, po czym ultra stromy zbieg gdzie ledwo nadążałem stawiać kroki, a nie miałem odwagi na skyrunning :D
       W końcu meta, Kuba paręnaście sekund przede mną, widziałem go cały czas, ale nie byłem w stanie dogonić. Swojego wyniku nie komentuję, jednak  jestem dla siebie wyrozumiały. To nie były optymalne warunki psychofizyczne, muszę odpocząć żeby wrócić silniejszy. Myślę, że zacznę za parę/paręnaście tygodni właśnie od Dziewiczej Góry. Zachęcam do zmierzenia się z tym odcinkiem- Garmin pokazał mi 147 metrów podbiegów na dystansie 5 kilometrów, kto by pomyślał, że takie miejsca na mapie płaskiej Wielkopolski :)
Zajrzyjcie II Grand Prix Dziewiczej Góry w Biegach Górskich 2015/2016Bardzo przyjemne lokalne zawody dla tych co chcą spróbować czegoś  innego niż bieganie po równym i nudnym  asfalcie. Oczywiście trzeba dodać, że skala trudności jest znacznie wyższa, jednak zdecydowanie warto podjąć wyzwanie :) Brawa też dla organizatorów za świetny klimat i organizację.


       Kuba pewnie to czytasz, napiszę oficjalnie- gratuluję progresu, jest moc, oby tak dalej :)

wtorek, 10 listopada 2015

Recenzja książki SIŁA WOLI



Wieczorem obiecałeś sobie, że rano wstaniesz o 7 i przed pracą pójdziesz pobiegać. Budzik dzwoni, a ty wymyślasz miliard powodów aby tak wcześnie z łóżka nie wstawać. Chcesz wyeliminować ze swojego jadłospisu słodkie przekąski i w końcu zacząć się zdrowo odżywiać. Parę godzin później jesteś na zakupach, a w twoim koszyku leży batonik czekoladowy, nie, dwa batoniki czekoladowe! Cały plan rozsypał się w przedbiegach! To najczęstsze przykłady porażek. Czar prysł, a my uświadamiamy sobie, że jesteśmy słabi. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że przegrywamy z sobą. Z bardzo silnym przeciwnikiem, który mieszka w naszej głowie, a nazywa się NIE CHCE MI SIĘ!
O realizacji najdrobniejszych zadań czy celów decyduje silna wola. Ona jest odpowiedzialna za to czy poradzimy sobie z przeciwnościami losu, a także własnymi słabościami. Nie wysysamy jej z mlekiem matki. Trzeba ją sobie świadomie wypracować. Każdy z nas ma własne, unikalne doświadczenia z walką z samym sobą. Walka z pokusami, nałogami, odkładaniem na później- powodzenie zależy od tego jak jesteśmy silni.
Kelly McGonigal  w swojej książce rozkłada na czynniki pierwsze silną wolę. Przedstawia czym jest, skąd się wzięła, w jakim celu ją posiadamy i dlaczego, ktoś ma jej więcej, a inny mniej. Zachęca do przyjrzenia się jej z bliska. Po nabyciu tej wiedzy zaczyna uczyć jak sobie radzić ze swoimi słabościami, w jaki sposób pracować nad koncentracją i realizować swoje cele wbrew przeciwnościom. Książka wciąga, przyjemnie się czyta, autorka prezentuje mnóstwo ciekawych wyników badań, które niejednokrotnie są zaskakujące. Nie jest to książka typu dwadzieścia kroków do zmiany siebie, ale solidna naukowa pozycja napisana dla wszystkich. Polecam!




sobota, 24 października 2015

Pacemaker na CITY TRAIL


Pacemaker na CITY TRAIL

        Stało się. Zupełnie nieplanowany bieg w poznańskim City Trail. Lubię tu wracać, ponieważ właśnie w tych zawodach rozpoczynałem przygodę z zawodami biegowymi. Prawie trzy lata temu nazywały się z biegiemnatury :) Oprócz nazwy zmieniła się jeszcze frekwencja, od tamtego czasu startujących biegaczy jest ponad 2 razy więcej. Dziś nawet padł rekord- metę przekroczyło ponad 1200 osób. Zacznijmy jednak od początku :)
           Po ukończonym maratonie zupełnie nie planowałem startów w tym roku. Zupełnie przypadkowo rozmawiając z Kubą, który od paru miesięcy ostro wziął się za treningi i jest świeżym zapalonym pełnoprawnym biegaczem, postanowiliśmy wspólnie wystartować w kolejnej edycji City Trail. Miał to być debiut Kuby w oficjalnych zawodach :)
            Pomyślałem, że bardzo chętnie tam wrócę i stało się oczywiste, że pobiegnę w innej roli niż zwykle. Zwykle to znaczy w pogoni za coraz lepszym czasem, za poprawą życiówki. Tym razem stałem się oficjalnym, prawdziwym i jedynym w swoim rodzaju Pacemakerem lub jak kto woli Zającem. Przyszedł czas na wykorzystanie mojego skromnego doświadczenia i poprowadzenia Kuby do CELU. A cel wybrał sobie konkretny, czyli pobicie o ponad dwie minuty życiówki, a w tym przypadku przekroczenie mety w czasie poniżej 25 minut netto. Ha!
      Z jednej strony odważnie, ale w końcu do odważnych świat należy, a Kuba odkąd go znam lubi stawiać sobie konkretne wyzwania. Skoro takie jest życzenie! To zrobimy wszystko żeby to się udało!
     Dzień przed dzisiejszym debiutem lekko zaniepokoił mnie fakt ile osób miało wystartować. Pierwotnie 1064, a ostatecznie ponad 1200! Ścieżka wokół jeziora ma szerokość od 4 do w porywach 7 metrów, więc można sobie wyobrazić ten ścisk. Jednak organizatorzy perfekcyjnie zorganizowali start ustalając 4 grupy zawodników poniżej 22, 25, 28 i powyżej 28 minut. Każda grupa startowała w odstępach czasowych- świetne rozwiązanie.
      Postanowiliśmy, że wystartujemy w grupie poniżej 28 minut gdzie miało być teoretycznie najluźniej. Była to doskonała decyzja!


Pach!!!
Ruszyliśmy!
Kuba wystrzelił jak z procy! Energy! Spokojnie!
W planach mieliśmy przebiec pierwszy kilometr w okolicach 4:55, wiedząc, że 2 i 3 kilometr mają lekki podbieg i być może tam lekko zwolnimy.
1 km- piękne dokładne 4:52,3, koncertowo.
Kolejny kilometr to delikatne planowe zwolnienie przy nie dużym, długim podbiegu, ale też nadrobienie na małej górce w dół.
2 km- 4:57,6, pięknie!


Kolejny to DOGONIENIE poprzedniej grupy zawodników (!!!) i gra w wymijanie bokami trasy, kontrola samopoczucia Kuby: " Jest dobrze!".
3 km- najsłabiej, ale wciąż poniżej piątki, 4:59,4, no to już mamy ponad 10 sekund w kieszeni luzu!
Kolejny to wciąż solidna praca nad równym tempem i kontynuacja wymijania. Wdech, wydech, wdech, wydech!!!
4 km- Garmin pokazuje 4:54,5. Już się cieszę, nic nie mówię, Kuba jak się czujesz: " ŻYJĘ"!
Aaaaa, zatem, ciśniemy ostatni kilometr, gazu!! 600 metrów do końca, Garmin wciąż tempo pokazuje poniżej 5 min/km, 300 metrów, ktoś krzyczy ile jeszcze, 150 metrów!!! Wybiegamy na ostatnią prostą KUBAAAAA CIŚNIIIIIJJJJJJJJ!!!!!  DAJE  Z SIEBIE WSZYSTKO, WPADAMY NA METĘ!!!! Ostatni, piąty kilometr najszybszy, 4:50,3 min/km.
CZAS NA MECIE 24:38 minut!!!!!!!!!!!!
Kuba, mistrzowski debiut, zrobiłeś to, ZDEMOLOWAŁEŚ swój cel. Jestem dumny, że mogłem w tym uczestniczyć, dziękuję :) 
Dla spostrzegawczych bieg dedykuję Marcie i Mikołajkowi  :)


sobota, 10 października 2015

POZNAŃ MARATON- kilkanaście godzin przed startem


POZNAŃ MARATON- kilkanaście godzin przed startem

       Witam Was po półtora miesiąca nieobecności. Sporo czasu spędzonego w szpitalu na przemian z pracą, ponad trzy tygodnie bez wolnego dnia spowodowały, że bardzo długo mnie tu nie było. Na ten czas przeniosłem się na Instagram, tutaj, ostatnio polubiłem to fotograficzne medium ;)
Wcześniej nie afiszowałem się ze startem w Poznań Maraton, więc teraz jest czas na to :) Jutro planuję ukończyć maraton! Będzie to już drugie podejście, Wy którzy tu częściej zaglądacie pewnie pamiętacie. W zeszłym roku ze względu na kontuzję towarzyszyłem Michałowi tylko do 16 km. Mocno żałowałem, że nie mogłem pobiec do końca, jednak to była racjonalna decyzja i jej nie żałuję.
       Rok 2015, to dla mnie ciężki czas w życiu prywatnym. Wymaga bardzo wiele energii i dostarcza ogromnie dużo stresu. Dlatego też mało czasu  poświęciłem na treningi (nabieganych tylko ponad 600 km) albo czasem odpuszczałem sobie trening, tylko po to żeby się zregenerować na następne wyzwania.
       To wszystko powoduje, że nie czuję się komfortowo wobec wielkiego jutrzejszego wyzwania. Nie będę biegł na konkretny czas, jestem dla siebie wyrozumiały i cel jest jeden- UKOŃCZYĆ I NIE BYĆ OSTATNI ;) Jednocześnie też nie mogę się już doczekać tych emocji! Raz, że to pomijając zeszły rok prawdziwy debiut, dwa ostatnie zawody w których startowałem odbyły się pod koniec maja tego roku.
      Żele energetyczne (wcześniej wypróbowane) kupione, ładuję węglowodany, uzupełniam płyny i czekam na jutro. Start o 9 rano, o tej godzinie ma być +1C  więc muszę przygotować ubranie w wersji zimowej :)
TRZYMAJCIE KCIUKI i DO ZOBACZENIA NA TRASIE!!!!

czwartek, 27 sierpnia 2015

Książka ULTRANASTAWIENIE


Travis Macy, John Hanc

O czy pomyślałeś widząc okładkę tej książki? O bieganiu? Tak, masz rację, nie pomyliłeś się. Jednak to nie wszystko.
Na początku może przedstawmy Travis'a Macy. Jest jednym z najciekawszych ultramaratończyków ostatnich lat. Przede wszystkim jest zwycięzcą Leadman Series czyli  450 kilometrów w górach na rowerze i na nogach. Poza tym wygrał mnóstwo rajdów przygodowych i inne zawody ultramaratońskie, Łączy je jedno, ogromne wyzwanie dla organizmu, do którego trzeba być niezwykle przygotowanym fizycznie i psychicznie. Tutaj trafiamy w sedno książki. 
Ultra mindset- to autorskie podeście nie tylko do sportu, ale i do życia.


Autor przedstawia 8 własnych zasad życiowych, którymi kieruje się podczas zawodów, ale są na tyle uniwersalne że wykorzystuje je również w życiu codziennym. Zasady te, nie są odkryciami na skalę nagrody Nobla, jednak na pewno dobrze się je czyta wiedząc, że są stworzone przez faceta, który przekroczył wiele granic i wielokrotnie stanął na wysokości zadania.  Wszystkie opisane tutaj postawy są przedstawione w towarzystwie kolejnych wyczynów sportowych. Czyta się bardzo przyjemnie, Tracy potrafi przekazać odpowiednio emocje, czyta się jednym tchem. Jedyną rzeczą, która mocno mnie drażniła to usilne wzmianki o jego sponsorach. Dobrze wiem, że Vitargo to świetny produkt, jednak za częstotliwość pisania o tym była trochę za duża ;)

Biegnąc 90 kilometr walcząc z każdym krokiem, coraz większym bólem, niekiedy na granicy maksymalnej wytrzymałości, centrum dowodzenia, czyli głowa, wykonuje wyjątkowo ciężką pracę. Przecież każdy centymetr organizmu wysyła jej informacje, że czas się zatrzymać, pójść do hotelu i porządnie się wyspać. Jak sobie z tym radzi Tracy- przeczytacie w Ultranastawieniu )

czwartek, 30 lipca 2015

SUPERŻYWNOŚĆ- recenzja książki



       Superfood, po polsku superżywność czyli w wielkim skrócie surowe produkty natury. Ultra zdrowe, posiadające dziesiątki potrzebnych nam minerałów, witamin, enzymów, antyoksydantów, przeciwutleniaczy itp. Dzięki temu oprócz tego, że pełni rolę jedzenia, które syci, posiada cechy lekarstwa.
Superżywność to produkty, które odżywiają mózg, włosy, płuca, trzustkę, wątrobę i układ odpornościowy. W obecnych czasach dostęp to tych produktów jest bezproblemowa. Sam mam w okolicy przynajmniej trzy sklepy, gdzie mogę je nabyć w wersji organicznej i zachęcam do wybierania takich- nie ma najmniejszego powodu żeby kupować jagody Goji z dwutlenkiem siarki.
Książka to kompletna encyklopedia wiedzy siedemnastu superproduktów:
- jagody goji, acai, camu camu, inkaskie
- kakaowiec
- maka
- produkty pszczele
- spirulina, chlorella
- niebieskozielona algi Alfa, fitoplanktom morski
- aloes
- siemie konopne
- orzechy kokosowe
- bulwa yaconu
- noni
- listownicowce
Każdy produkt autor solidnie opisał. Zaczynając od historii, poprzez skład, korzyści dla zdrowia, formy występowania i kończąc na przepisach z wykorzystaniem opisywanego produktu. 
     Najprostszym sposobem dbania o własne zdrowie to pełna kontrola tego co jemy. To tak jak z tankowaniem paliwa, jeśli będziemy wlewać tanie, gorszej jakości, to samochód będzie gorzej jeździł aż w końcu zepsuje się. Samochód można naprawić lub zmienić. Z naszym zdrowiem jest trochę inaczej. Należy o nie dbać każdego dnia, z pełną świadomością dostarczać potrzebne składniki odżywcze.
Książkę przeczytałem praktycznie w jeden dzień, to jest jedna z tych, do której jeszcze nie raz wrócę.
Polecam!


środa, 15 lipca 2015

Lider sprzedaży- recenzja książki




Przyznacie, że tytuł zwraca uwagę, prawda? Mnie zainteresował od pierwszego wejrzenia ;)
Piastując menedżerskie stanowisko chcę wciąż rozwijać swoje umiejętności, a w związku z tym, że  sam zarządzam grupą handlowców od x lat, nie mogłem tej książki nie przeczytać.
Książką wyszła z pod pióra Roberta Zycha, ogromnie doświadczonego handlowca, coacha oraz menedżera, autora "Genu Sprzedawcy" 
Jakie miałem oczekiwania wobec książki? Nie będę oryginalny mówiąc, że szukam rozwiązań mających wpływ na efektywność handlowców przy jednoczesnym komforcie pracy obydwu stron. Poszukuję przynoszących efekt jeszcze lepszych metod komunikowania, motywowania, delegowania.
Autor porusza wiele interesujących  tematów:
- jak egzekwować jednocześnie motywując
- jak reagować na niezrealizowane zadania sprzedażowe
- tworzenie warunków do wzajemnego pomagania sobie
Szczególnie interesujący jest rozdział poświęcony motywowaniu różnych typów handlowców. Autor stworzył siedem rodzajów charakterów, które zostały oparte na wieloletnim doświadczeniu ze swojej kariery zawodowej. Proponuje interesujące rozwiązania, które wzmacniają wydajność i efektywność pracowników.
W przeciwieństwu do innych książek dotyczących zarządzania, tą czyta się lekko, wciąga, motywuje i zachęca do zastosowania pomysłów i koncepcji w swoich zespołach handlowych.
Grupę docelową książki stanowią początkujący menedżerowie, ale również ci z większym doświadczeniem którzy dbają o swój rozwój osobisty oraz swoich współpracowników.
Szczerze polecam!



czwartek, 2 lipca 2015

Recenzja butów Puma IGNITE


PUMA IGNITE

Przez ostatnie paręnaście tygodni miałem przyjemność biegać w butach, które nosi sam Usain Bolt!
Mowa tutaj rzecz jasna o Pumie, a konkretnie o najnowszym modelu - Ignite.
Ignite to odpowiedź na technologię Boost w Adidasie. Tutaj dodam, że w Boostach bardzo dobrze mi się biega, pianka doskonale zdaje egzamin.Tym bardziej byłem ciekawy jak na polu "oddawania energii" zaprezentuje się Ignite.



Puma zawarła w swoim topowym bucie specjalne tworzywo, który ma za zadanie amortyzować każdy krok, rozproszyć energię wynikającą z ruchu i oddać ją z powrotem.
Zanim przejdę to kolejnych smaczków zatrzymam się tutaj. Jak to jest z tym oddawaniem energii- czy to w ogóle działa?
Po raz pierwszy przekonałem się o tym kiedy szukałem nowych butów, chcąc wymienić zmęczone najki. Założyłem Boosty i już wiedziałem, że kolejnych nie chcę przymierzać. Od tamtego czasu w każdych zawodach praktycznie miałem je na nogach. Dlatego przed Pumą zostało postawione tym bardziej trudne zadanie.



Po paruset kilometrach mogę śmiało stwierdzić, że Ignite stanął na wysokości zadania. Ignite Foam spełnia swoje zadanie, biegnie się przyjemnie, pewnie. A 100% możliwości Puma rozwija przy sprintach czy szybkim tempie, wtedy "sprężyny" najbardziej dają znać o sobie.
    Cholewka nie ma żadnych łączeń, przez to jest tym bardziej wygodna i na plus dosyć sztywna.
Na stronie puma.com, możemy przeczytać o miękkim i bardzo cienkim języku z zamszu. W moim odczuciu to nie jest żadna zaleta- wręcz przeciwnie. Lubię dość mocno wiązać sznurowadła, ale ma to tylko sens tam gdzie język jest grubszy. Osoby, które mają szczupłe stopy mogą odczuwać lekki dyskomfort.
Z kolei specjalna pianka ForEverFoam  umiejscowiona w pięcie ma wydłużyć trwałość buta. W podeszwie na pięcie umieszczono specjalne gumowe tworzywo o bardzo wysokiej odporności na ścieranie EverTrack.
Przeznaczenie.
Standardowo biegam po asfalcie i utwardzonej ziemi. But sprawuje się w tych warunkach bardzo dobrze. Jednak muszę uważać na kamienie wielkości 3, 4 centymetrów- stopa wtedy niepewnie styka się z podłożem w przeciwieństwie do Boostów.
Na koniec warto zauważyć, że po około przebiegniętych 300 km z Ignite, nie widać szczególnych śladów zużycia pianki, to pozwala sądzić, że buty jeszcze długo mi posłużą :)



wtorek, 23 czerwca 2015

Zostałem TATĄ :)


DZIEŃ OJCA

Dziś jest Dzień Ojca. Dla każdego dziecka i ojca to szczególny dzień. Ja zawsze odwiedzam swojego Tatę, albo przynajmniej do niego dzwonię z życzeniami. 
W tym roku będzie to absolutnie wyjątkowy dzień, ponieważ od paru tygodni sam jestem tatą :))))
Nasze Największe Szczęście urodziło się parę tygodni temu, a rodzice są każdego dnia jeszcze bardziej zakochani niż chwilę wcześniej :)) CZYSTA MIŁOŚĆ.
W planach jest zmiana loga, będzie pokonacsiebie i syn ;) 
Mikołaj, mam nadzieję, że za jaaakiś czas to przeczytasz: Twój tata jest bezgranicznie szczęśliwy i zakochany.  
ZAWSZE BĘDĘ CIEBIE CHRONIŁ.












niedziela, 31 maja 2015

Zawody 10km- Bieg o Koronę Dąbrówki



      Ani człowiek się nie obejrzy, a tutaj połowa roku za nami. Kolejne treningi, a w nagrodę zawody. Ostatnie tygodnie to strasznie mało czasu na treningi. Praca w firmie i praca w domu. Dlatego też po raz pierwszy zrezygnowałem w zeszłym tygodniu z zawodów. Półmaraton w Tarnowie Podgórnym czyli Bieg Lwa oceniłem, że nie był na moje siły w tym czasie. Czy żałuję? Trochę tak, bo biegłem tam rok temu i zawody dobrze wspominam. Świetna organizacja, ciekawa trasa i to "coś" gdzie człowiek chce wracać. Jednak pod kątem sportowym była to dobra decyzja.
     Tymczasem dziś odbyła się już piąta edycja biegu o Koronę Dąbrówki. Z dystansem 10 kilometrów mierzyłem się trzeci raz. Do Dąbrówki mam szczególny sentyment, ponieważ to jest moje miejsce treningowe :) Nie biegam może dokładnie po trasie zawodów, ale praktycznie 99% moich wypadów biegowych odbywa się właśnie tu.
     Cała trasa przebiega ścieżkami leśnymi, w większości utwardzonymi, choć nie raz but potrafi wpaść w grząski piasek. Dlatego też nie jest to idealna trasa do ustalania swoich życiówek. Paradoksalnie właśnie tutaj, rok temu, przebiegłem 10 kilometrów w najlepszym czasie. Stąd też dziś miałem nadzieję, że czas będzie lepszy. Po kolei..
   Na plus Dąbrówce trzeba na wstępie oddać to, że pakiet startowy można było odebrać 50 metrów od startu i praktycznie wydawali je do samego wystrzału z armaty sygnalizującego start. Na minus, że koszulka w rozmiarze M jest mniejsza niż inne w rozmiarze M- szkoda :( Największe wrażenie zrobił na mnie sok z kiszonych buraków- dzięki ;)
    Start.
Tutaj stawiło się 460 biegaczy. Ścieżka ma szerokość około 5 metrów. Dzieląc tłum w skali od 1-10, ustawiłem się gdzieś w 4 sektorze od startu. Nie chciałem nikomu przeszkadzać, temu kto biegnie szybciej i sam nie chciałem też robić slalomu przy wyprzedzaniu biegnących na czas 1h...
Wystrzał z armaty był tak głośny, że przypuszczam iż okna trzęsły się w promieniu 5 kilometrów. Ruszyliśmy. Tryb spacerkowy. Nordic Walking? Nie, oni startują po nas...
Sporo osób do wyprzedzenia, a kiedy stałem czekając na wystrzał mnóstwo ludzi pchało się do przodu. Specjalnie zapamiętałem numery aby później sprawdzić jaki mieli czas- tak, powinni startować z końca... No cóż, nie wszyscy stosują Savoir Vivre. Na plus dla własnego EXP- dobrze, że założyłem na nos okulary. Przydały się w penetracji tumanów kurzu :P
     Wracając do własnego biegu ;)
Mój Garmin dziś kompletnie nie stanął na wysokości i z resztą organizm też.
W planach było utrzymanie 4:50 do mety. Udało się to do 5 kilometra. Później było tragicznie. Na tyle źle, że nawet Fenix zfiksował. Ta trasa, ma o jakieś 100 metrów więcej- sprawdzone parę razy. Tym razem zegarek pokazał 9,87 km... W pewnym momencie wyświetlił nawet przez parę sekund ponad 6:00. Człapię po trasie i mówię, no k...., niemożliwe!!! Ten elektroniczny wynalazek dziś by NIE ZAREJESTROWAŁ potencjalnej życiówki- może i dobrze, że tak słabo poszło?! ;)
      Co ciekawe opadłem z sił w tym samy momencie co na 10 km w Swarzędzu. No cóż, trzeba  się bardziej przyłożyć na treningach :)
Podsumowując. Organizacja biegu ogólnie była na dobrym poziomie, przynajmniej to co zauważyłem. Dąbrówko do zobaczenia za rok!



niedziela, 17 maja 2015

Od początków biegania do organizacji zawodów- JANCZEWSKA10




      Od paru lat pracuję w tej samej firmie z Michałem. Świetny człowiek,  bardzo skrupulatny, wzór wysokiej umiejętności organizacji czasu i realizacji zadań.
Ponad dwa lata temu zachęciłem go do rozpoczęcia treningów biegowych, a parę miesięcy później namówiłem do wspólnego debiutu w zawodach na 5 kilometrów. Były to tamtejsze zbiegiemnatury.pl, a dzisiejsze citytrail.pl. Na mecie tradycyjnie był przede mną :)
Później już wydłużaliśmy dystanse i pobiegliśmy w paru biegach na 10 kilometrów i półmaratonach. W większości wyglądało to tak, że Michał eskortował mnie do mety- nadzieja polskiego sportu!
      Zwracaliśmy uwagę na organizację zawodów od strony technicznej. Analizowaliśmy czego brakowało albo co stało na dobrym poziomie. Poniekąd naturalną koleją rzeczy (ale też odważną, ponieważ niewielu wpada na taki pomysł i go realizuje) był pomysł Michała- "chcę zorganizować zawody"!
      Od postanowienia (o ile dobrze pamiętam z siedem miesięcy przed zawodami) błyskawicznie przeszedł do realizacji. Kto ma doświadczenie doskonale wie, że tematów które należy przygotować, podpisać, zawrzeć, załatwić itp., itd. oraz przeciwności, z którymi trzeba się zmierzyć, zanim biegacze ruszą ze startu są setki. Nieśmiało przyznam, że miałem drobny udział w przygotowaniach, ale był to tylko  pierwiastek przy ogromnie zadań, które Michał musiał z powodzeniem wykonać.
Zawody odbyły się w Janczewie, kilka kilometrów od Gorzowa Wielkopolskiego. Otrzymaliśmy mnóstwo pozytywnych informacji zwrotnych, a w samych zawodach ( bieg na 10 km i 5 km Nordic Walking) wystartowało 215 zawodników. Oprócz mocnej ulewy tuż przed startem, wszystko poszło według planu.
       No cóż, nie było innej możliwości aby na bazie doświadczenia z zeszłego roku zorganizować drugą edycję. Z resztą decyzja zapadła już dawno :)
Ucząc się na błędach, ale także chcąc poprawić poziom z "dobrego" na "bardzo dobry" 21 czerwca  o godzinie 12 wystartuje druga edycja Janczewskiej10.
Zapraszamy chętnych, trasa jest zróżnicowana, nie należy co prawda do najłatwiejszych, ale w końcu do odważnych świat należy ;) Poza tym zapewniamy rodzinną atmosferę, bardziej klimatyczną niż w zawodach w "dużych" miastach. Zapraszamy na nową lepszą Janczewską10
 DO ZOBACZENIA :)

wtorek, 12 maja 2015

Instagram! Zapraszam :)


 INSTAGRAM. Zapraszam :)

Instagram to drugi pod kątem popularności serwis w sieci. Pierwszym bez zmian jest Facebook, ale czas pokaże jak długo taka kolejność utrzyma się. Dlaczego? Ponieważ od jakiegoś czasu Instagram notuje wielokrotnie zwiększoną aktywność posiadaczy kont w stosunku do Facebooka. Jednak przypuszczam, że Zuckeberg wcale się tym nie przejmuje, w końcu jest też właścicielem Instagrama :)
Żeby nie być w informatycznym ogonie, dzielnie założyłem  paręnaście tygodni temu również tam konto.  Zachęcam Was do kontaktu przez to medium :


czwartek, 7 maja 2015

Dziękuję Wszystkim!!




Dziękuję Wszystkim!

I każdemu z osobna. Za co? Za to, że tutaj zaglądacie. Za wszelkie maile i komentarze. To jest naprawdę miłe! Jak zakładałem bloga to w życiu nie przypuszczałem, że pokonacsiebie będzie miało tyle wyświetleń i w ogóle całego Waszego zaangażowania. 
Ostatnio w moim życiu osobistym wiele się działo, a na blogu z kolei mniej. Jakie było moje zaskoczenie kiedy dziś zobaczyłem na liczniku 300.000. 
Dostaję od Was dużo pozytywnych informacji zwrotnych. Cieszę się, że poprzez moją walkę z własnymi słabościami udało się zmotywować również i Was. 

Na zakończenie świetny cytat Steve'a Jobs'a.

Nie pozwólcie żeby hałas cudzych opinii zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos.
 I najważniejsze- miejcie odwagę kierować się sercem i intuicją.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

PUMA IGNITE- Bądź jak Usain Bolt


PUMA IGNITE

Mam przyjemność testować bardzo ciekawy nowy model buta Ignite Pumy. Przyznaję, że to jest pierwszy but tej firmy na mojej nodze. Poza tym, że nosi go sam Usain Bolt ;) charakteryzuje się dynamicznym oddawaniem energii w trakcie biegu. Od razu można się domyśleć, że jest przeznaczony zdecydowanie na utwardzone powierzchnie. Jest to interesująca alternatywa dla moich Adidas Boost. Już niedługo podzielę się z Wami opinią i odpowiem na pytanie: Adidas Boost czy Puma Ignite :)
Rzućcie jeszcze okiem na te zdjęcia. Wygląd podeszwy jest dość intrygujący! Do przeczytania!






środa, 8 kwietnia 2015

Tania sokowirówka- tej nie polecam!


Tania sokowirówka- tej nie polecam!

Kiedy kupuję sprzęt z kategorii Rtv/Agd kieruję się jakością. Wolę parę złotych więcej dołożyć niż kupić towar NO NAME. Z reguły to są dobre decyzje.
Od jakiegoś czasu planowałem zakup sokowirówki. Zastanawiałem się nad różnymi modelami i firmami, ale nadarzyła się okazja nabycia Optimum rk-0655. Cena 99 zł. Dwuletnia gwarancja, jakby coś przestało funkcjonować, to oddam na serwis i spokój. Przy Optimum z tego co pamiętam, to jest nawet wymiana sztuka za sztukę. Biorę, przecież 99 zł to jest naprawdę okazyjna kwota, a  sokowirówka, którą sobie upatrzyłem to wydatek ponad 700 złotych. Czas sp
W domu wzorowo ją złożyłem i delektowałem się pierwszym sokiem. Radziła sobie świetnie, jedynie przy pietruszce miała nieco ciężej. Wykonanie, spasowanie elementów stoi na dobrym poziomie, rzekłbym jak u droższej konkurencji. Co do czyszczenia do nauczyłem się myć bezpośrednio po zrobieniu soku.
3 miesiące wytrzymała. A dokładniej jakieś 10 wykonanych soków. W połowie jedenastego po prostu przestała działać. Kręcę pokrętłem i nic, a najgorsze jest to, że paragonu nie mogę w domu zlokalizować! Dlatego aktualnie nie mam sprawnej sokowirówki, świeżego soku ani paragonu :)
Skontaktowałem się z serwisem z zapytaniem czy to jest standard w przypadku tego modelu. Otrzymałem odpowiedź "miał pan pecha". No cóż.. W każdym razie muszę poszukać jednak markowej sokowirówki, a tej no cóż nie polecam, 99 zł wyrzucone w błoto.

sobota, 4 kwietnia 2015

Zdrowych i wesołych Świąt Wielkiej Nocy




Zdrowych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy,
przepełnionych radością, miłością i wiarą.
Niech Wielkanoc przyniesie Wam spokój i radość,
z nadchodzącej wiosny.
Pogody ducha i radości,
oraz smacznego jajka i mokrego dyngusa,
w gronie najbliższej rodziny.


czwartek, 2 kwietnia 2015

Trening mentalny biegacza- recenzja




Trening treningiem, a co zrobić kiedy człowiekowi  zwyczajnie się nie chce. Albo zawody czy nawet trening nie układa się po naszej myśli kiedy wydaje się, że byliśmy czy jesteśmy dobrze przygotowani. Co robić kiedy nie udaje się realizować założonych celów.
Warto zdać sobie sprawę, że połowa sportowego sukcesu zależy od właściwego nastawienia psychicznego. Autor, a przede wszystkim świetny biegacz, Jeff Galloway dzieli się z nami wiedzą jak zaprogramować się na realizację swoich celów i odnoszenie indywidualnych sukcesów.
Na początku dość szczegółowo wyjaśnia z punktu widzenia naukowego gdzie powstaje motywacja. Porusza terminy: tms, hormony peptydowe czy ośrodki podkorowe. Tym samym wprowadzając nas do kolejnych rozdziałów.
Szczególnie ciekawy jest ten o uświadomieniu sobie źródeł stresu, który niestety efektywnie wpływa na poziom motywacji. Czasem nawet zwykłe zaakceptowanie jego istnienia może nam mocno pomóc.
Galloway mocno podkreśla, że każdy z nas jest innym biegaczem i tak samo ma swoje upodobania, rytm, tempo itp. Należy się czuć z tym dobrze i na siłę nie szukać inspiracji czy kopiować od innych. To co służy innemu biegaczowi, niekoniecznie przyniesie pożytek nam.
Autor nie skupia się na konkretnej grupie amatorów czy bardziej doświadczonych sportowców. Książka jest skierowana do wszystkich, każdy znajdzie coś dla siebie, niezależnie od liczby przebiegniętych kilometrów.
Galloway mocno promuje własną metodę biegania, przerywaną marszem. Napisał inną książkę na ten temat "Bieganie metodą Gallowaya", którą przeczytałem, a sama koncepcja jest interesująca chociaż jej nie stosuję. Jednak uważam, że za dużo o niej pisze w "Treningu mentalnym biegacza"- w końcu powstała osobna książka na ten temat. Jednak Ci z Was, którzy jej nie czytali być może zachęci do kupienia tego drugiego tytułu.
Podsumowując pozycja ciekawa, choć nie wywarła na mnie specjalnie dużego wrażenia. Ot, po prostu solidna pozycja, na dość skąpej półce motywacyjnych książek dla biegaczy.

poniedziałek, 30 marca 2015

Kontuzja kolana- moje zmagania


Kontuzja kolana- jak leczyć?

W zeszłym roku, w czerwcu nabawiłem się kontuzji kolana. Dobrze pamiętam ten ból kiedy biegłem odebrać pakiet startowy na bieg Piotra i Pawła na Malcie. Czułem wyraźny dyskomfort. Pomyślałem wtedy, że pewnie na drugi dzień, to jest w dniu zawodów rozbiegam i będzie dobrze :)
Okazało się, że ból mi towarzyszył przez całe 10 kilometrów biegu. Byłem mocno zaniepokojony, a następnego dnia ledwo wstałem z łóżka. Niestety  nie wybrałem się do lekarza, a przypuszczam że zwolnienie pewnie otrzymałbym na dłuższy czas. Jednak w pracy było tyle do zrobienia, że absolutnie nie mogłem sobie na to pozwolić. Czyli klasyka :)
Smarowałem różnym maściami i po 2 tygodniach mogłem w miarę normalnie chodzić po schodach. Wtedy też stwierdziłem, że do lekarza już nie ma sensu iść, bo przecież jest poprawa, czyż nie...?
Po 3 tygodniach od kontuzji poszedłem potruchtać. Wróciłem po 300 metrach. Kolejne dwa tygodnie przerwy, nawet przebiegnięty kilometr. Jednak ból wciąż przeszkadzał. Nie wiedziałem co mnie boli, czy to kolano, a konkretniej rzepka, łękotka czy więzadła. 
W aptece kupiłem glukozaminę, a nuż pomoże (podobno naukowo jest udowodnione, że nie pomaga...). Kupiłem też znanego producenta kartonik tabletek "na stawy". 
Mogłem powoli biegać 2,3 km ponieważ ból ustąpił, ale do ideału było jeszcze daleko. Wiedziałem już, że debiut w maratonie w 2014 roku niestety się nie odbędzie, a miał to być główny punkt zeszłego roku. Ostatecznie wystartowałem, ale z założeniem przebiegnięcia około 10 km. Skończyło się na 16 km. Chociaż tyle radości :)
Kolejnym produktem, który kupiłem był kolagen do rozpuszczenia w szklance. Później dostałem jeszcze sok z czarnej rzepy. Obecność siarki w rzepie podobno dobrze wpływa ogólnie na stawy.
Noga bolała coraz mniej, ale wciąż szukałem rozwiązania (tak, powinienem sto razy pójść do lekarza). 
Zmierzając już do finału tej przydługawej opowieści, kupiłem jeszcze jeden produkt. Kiedy skończyła się czarna rzepa zacząłem kuracje Flex firmy FA (to nie jest reklama :). Dopiero wtedy poczułem znaczną poprawę. Konsultowałem się ze znajomym dietetykiem, który potwierdził moje doświadczenie. Okazało się, że mój Flex to tańsza wersja oryginalnego Animal Flex.
Być może suma wszystkich suplementów wpłynęła na poprawę zdrowia nogi, jeszcze nie całkowite wyzdrowienie, ale ogromną poprawę. Chociaż subiektywnie wydaje mi się, że różnicę zrobił Flex, chociaż jednoznacznie nie mogę tego powiedzieć. 
Jeśli macie kłopoty szczególnie z kolanami to polecam spróbowanie jednego z tych specyfików. Jeśli znajdziecie o podobnym składzie to zwróćcie uwagę czy w składzie jest hialuronowy, bardzo ważny składnik. Tymczasem wznowiłem treningi i biegam już swoim tempem. W tym roku muszę ukończyć ten odkładany maraton :)

sobota, 28 marca 2015

Myprotein- owies i białko



       Parę razy w tygodniu na śniadanie piję koktajl na bazie mleka z wykorzystaniem odżywek z Myprotein. Podstawą jest Impact Diet Whey podwójna czekolada, która smakuje naturalnie i jest po prostu smaczna. Od rana dostarczam sobie sporą porcję białka. Skład Impact Whey jest super:

- koncentrat białka serwatki, koncentrat białka mlecznego
- mielony owies
- proszek kakaowy
- łupiny babki płesznik
- proszek z nasion lnu
- aromat
- glutamina
- acetyl l-karnityna
- wyciąg z herbaty zielonej
- lecytyna sojowa (emulgator)
- sukraloza (substancja słodząca)
- witamina C

Zawartość w 58g:
energia: 817,8 (KJ)
energia: 199,6 (Kcal)
białko: 31,6 (g)
węglowodany: 8,4 (g)
tłuszcz: 3,8 (g)
błonnik: 4,1 (g)


58g dostarcza także:

wyciąg z herbaty zielonej: 230mg
acetyl L karnityna (ALCAR): 290mg
witamina C: 50mg
glutamina: 1000mg


Do porcji białka dodaję połowę porcji  Instant Oats, czyli owsa rozpuszczalnego. Tutaj o jego składzie nie będę się rozwodził, ponieważ w paczce jest tylko owies bez żadnych dodatków :)
Takie śniadanie daje energetycznego kopa, więc czas zabrać się za trening.

1 miarka - 42 g

energia: 180,0cal
białko (sucha masa): 4 g
węglowodany: 32g
w tym cukry: 0,35g
tłuszcze: 3,8 g
w tym nasycone: 0,6g
w tym mononienasycone: 1,6g
w tym wielonienasycone: 1,6g
błonnik: 4,1g
sód: 14,0mg

Czasem piję pełną porcję Instant Oats bez żadnych dodatków. Mimo, że to jest tylko rozpuszczalny owies smakuje całkiem dobrze- mieszam z mlekiem. 


czwartek, 26 marca 2015

Sztuka szybszego biegania



            Myślę, że tak już większość z nas biegaczy ma. Po okresie marszobiegów i przejściu na poziom wyżej, czyli bieganiu coraz dłuższych dystansów u wielu z nas następuje chęć sprawdzenia się na zawodach. Osiągamy jakiś tam czas, który potocznie nazywa się życiówką, czyli naszym najlepszym czasem potrzebnym  na przebiegnięcie danego dystansu. Kolejne starty to chęć poprawy poprzedniego wyniku, bo przecież chcemy być lepsi niż wcześniej. Jednak aby osiągać lepsze czasy, czyli utrzymać progres potrzebne są konkretne, zaplanowane treningi. 
Nabijanie kolejnych kilometrów do pewnego momentu przynosi efekty w postaci poprawy życiówek, ale w ten sposób zbliżymy się do naszego maksimum. 
Z pomocą przychodzi książka "Sztuka szybszego biegania"  napisana przez Juliana Goatera, byłego świetnego brytyjskiego biegacza. Osiągnął świetne czasy na 5 km: 13:15 min, 10 km: 27:34 min.
Według mnie to jedna z najlepszych książek, które przeczytałem na temat biegania. Autor ma wyjątkową lekkość pisania. Wciąga od pierwszej strony i powoduje, że chce się wyjść na zewnątrz i rozpocząć kolejny, ale tym razem efektywniejszy trening. Absolutnie interesujący rozdział na temat kadencji i postawy w trakcie biegu. Mam ten luksus, że mój zegarek liczy liczbę kroków na minutę. Zacząłem w końcu nad tym pracować :) Mocno też zweryfikowałem postawę, dzięki odpowiedniej można biegać przecież efektywniej!
Poza tym klasyka świadomego treningu: fartleki, podbiegi, nastawienie psychiczne, oddychanie, zapobieganie kontuzjom, regeneracja, szczyt formy. periodyzacja.
Zachęcam do przyjrzenia się temu tytułowi, mnóstwo wartościowego materiału, raczej do osób już biegających niż początkujących.


wtorek, 24 marca 2015

Ojcostwo



OJCOSTWO

Pokonacsiebie.pl to nie tylko blog o bieganiu, triatlonie czy zdrowym stylu życia. Będą tu też pojawiać się treści, a przede wszystkim recenzje książek związane z ojcostwem. Już niedługo na świecie pojawi się nasz synek, to jest najmłodszy pokonacsiebie :)
A ja poszukuję ciekawych źródeł wiedzy. Utworzyłem też w menu pozycję "Ojcostwo"- na razie jest tam niewiele, ale z biegiem czasu materiałów będzie coraz więcej. Zaglądajcie :)
 

wtorek, 17 marca 2015

Masło z nerkowców



Składniki:
- palone orzechy nerkowca 96%
- olej słonecznikowy organiczny 4%

Przedstawiam najlepsze masło orzechowe jakie jadłem! Bez soli, glukozy czy utwardzonego tłuszczu roślinnego. Masło jest bardzo gęste, ale daje się bez problemu rozsmarować. Z Myprotein można kupić tylko 1 kg kilogramowych pojemnikach. Raz a dobrze ;)
Zalet spożywania nerkowców jest mnóstwo, chociaż trzeba ciut uważać ze względu na ich kaloryczność.  
Lubię mieć zawsze pod ręką. Najczęściej spożywam rankiem- wystarczy chleb, nóż- szybka akcja ze smarowaniem i w minutę mam pełnowartościowe śniadanie.

Zawartość w 100g:
energia (kJ) 2420
energia (kcal) 584
białko (g) 20,9
węglowodany (g) 16,7
w tym cukry (g) 4,4
tłuszcze (g) 48,2
w tym nasycone (g) 9,5
jednonienasycone (g) 48,2
wielonienasycone (g) 9,5
błonnik (g) 2,0
sód (g) 0,015


fosfor (mg) 490 (70% RDA*)
magnez (mg) 240 (64% RDA*)
żelazo (mg) 5,9 (43% RDA*)
cynk (mg) 5,5 (55% RDA*)
wapń (mg) 40 (5 RDA*)

witamina b1- 0,6mg
witamina b2- 0,2mg
witamina b3- 1,6mg
witamina e- 0,7mg
kwas foliowy- 25 mcg


sobota, 14 marca 2015

Listy od przyjaciela- Anthony Robbins


Listy od przyjaciela- Anthony Robbins

Anthony Robbins, to niesamowicie energiczny doradca życiowy, jeśli można to tak nazwać. Pracował z największymi sławami, można wymienić np. Księżną Dianę, Nelsona Mandelę, Serenę Williams, Leonarda di Caprio, Billa Clintona czy Matkę Teresę. Pierwszą książkę wydał w 1987 roku. "Listy od przyjaciela" to jak sam autor przyznaje uproszczony materiał bazujący na jego dwóch poprzednich bardzo popularnych dziełach "Obudź w sobie olbrzyma" oraz "Nasza moc bez granic".
"Listy od przyjaciela" to pozytywny impuls zachęcający do działań, to podsumowanie doświadczeń autora zebranych w lekkim do przyswojenia materiale. Prawdy życiowe i siła do pokonywania przeciwności losu.
Książka jest świetną alternatywą dla osób, które niespecjalnie są chętne do czytania 400 stronicowych książek. Tutaj znajdą samą esencję i mogą szybko przystąpić do wdrożenia pomysłów w życie.
Jest możliwość uzupełnienia tej wiedzy. W dniach 20-22 marca Tony Robbins przyjeżdża do Polski, do Poznania. Przeprowadzi szkolenie pod tytułem "The way ahead" (droga naprzód). Będzie to wyjątkowe wydarzenie, ponieważ tacy liderzy nie często pojawiają się w naszym kraju.

środa, 11 marca 2015

Jak ZAROBIĆ na pakiecie startowym?



Jak ZAROBIĆ na pakiecie startowym?

       Parę dni temu zdałem sobie sprawę, że można w bardzo łatwy sposób zarobić nawet ponad 100 zł. Co trzeba zrobić? Za przykład podam Poznań Półmaraton. Dość szybko zostały wykupione wszystkie miejsca, czyli 8500 "slotów". Pakiet kosztuje 80 zł. Chętnych jest tradycyjnie dużo więcej. W końcu to jeden z ciekawszych półmaratonów w roku.
       Regulamin pozwala bez żadnych problemów na przepisanie pakietu. Wykluczyła Ciebie kontuzja, masz ważny wyjazd którego nie można przełożyć i w związku z tym nie możesz pobiec w zawodach. Chętnych na odkupienie jest sporo, wystarczy poczytać na forach czy na Facebooku. Naturalną reakcją jest odsprzedanie koledze i koleżance- cena 80 zł.
Jest też druga strona tej prostej czynności- możesz wykorzystać swój "złoty" (dla poszukujących) pakiet, wystawić na Allegro i coś na nim zarobić. Ostatnio z ciekawości obserwowałem jak zakończy się kolejna aukcja.


Rachunek jest prosty: 175 zł do przodu.
Jak sądzicie, czy to jest w porządku? Warto wykorzystać możliwość zarobienia na tych, którzy nie zdążyli się zapisać? Czy "uczciwiej" byłoby otrzymać zwrot kosztów, czyli regulaminowe 80 zł.
Na Allegro wciąż znajdziecie aukcje na których kolejne osoby wystawiły na licytację pakiety.

wtorek, 10 marca 2015

Endomondo ebook


      Patrząc na listę najpopularniejszych postów na moim blogu, okazało się, że na drugim miejscu znajduje się recenzja Endomondo napisana w czerwcu 2012 roku! To okazało się inspiracją do napisania ebooka poświęconego tej popularnej aplikacji.
      Pierwszą wersję udostępniłem pod koniec października 2014 roku. Z miesiąca na miesiąc widzę rosnące zainteresowanie. Spodziewałem się, że im cieplejsza pogoda za oknem tym większa popularność. Nie pomyliłem się,  obecnie ebook został pobrany ponad 2500 razy i mam nadzieję, że tyle razy się komuś przydał :) Jeśli jeszcze ktoś z Was nie ściągnął to zachęcam! Link poniżej. Zachęcam też do przekazywania swojej opinii w komentarzach lub na maila poczta@pokonacsiebie.pl


sobota, 7 marca 2015

MUSLI ULTRA



 MUSLI ULTRA 

Lubię mieć wpływ na to co spożywam. Kupując w sklepie jedyne co można zrobić to przeczytać etykietę i ewentualnie nie kupić produktu. 
Musli to produkt, który każdy może stworzyć po swojemu- w większości nie ma sensu kupowania w sklepie. W tych najbardziej popularnych znajduje się dodatkowo cukier, syrop glukozowo- fruktozowy, sól, olej palmowy, emulgator, spulchniacze, syrop glukozowy, aromaty, glukoza, cukier puder. Jaki jest sens spożywania tego wszystkiego? 
Z własnych składników mogę przygotować to co lubię i mam wpływ na to co wprowadzam do żołądka. Wszystkie składniki, które mam w szufladzie są ekologiczne.
Na zdjęciu znajduje się zestaw podstawowy. Do tego często dodaję dżem domowej produkcji i porządny jogurt :)
Was też namawiam do pełnej kontroli nad tym co spożywacie!

środa, 4 marca 2015

Książka "dot sCOMplikowane" Zuckeberg



Nazwiska Zuckerberg w świecie technologii internetowych nie trzeba specjalnie przedstawiać. Mało kto chyba nie wie, że tak nazywa się twórca Facebooka Mark Zuckerberg, a Randi jest jedną z sióstr Marka.
Zastanawiałem się nie raz, czy z Markiem pracował ktoś z jego rodziny. Dokładnie tak było, Randi zajmowała stanowisko dyrektora do spraw marketingu. W tym czasie zdobyła ogromne doświadczenie, zawierając przełomowe umowy z CNN czy ABC, czy na koniec swojej kariery prowadząc Facebook Live z Barrackiem Obamą.
W książce wbrew pozorom nie poczytamy wiele o samym funkcjonowaniu Facebook. Jest jednak sporo odniesień do tego portalu społecznego, ponieważ głównym tematem jest komunikacja z wykorzystaniem nowych mediów, urządzeń mobilnych oraz mediów społecznościowych. Autorka przekazuje mnóstwo cennych wskazówek, nawet opowiada o swoich błędach czy potknięciach, które często powodowały lawinę krytyki, tym bardziej dla osoby zajmującej tak ważne stanowisko. Wskazówki dotyczą naszej wszelkiej aktywności w sieci. Jak się zachowywać, komu i co udostępniać, jak dodawać i usuwać osoby ze "znajomych", używanie prywatnych grup. Często omawia temat zagrożenia jakie niesie ze sobą ciągłe bycie "online". Coraz częściej sporo czynności wykonujemy z tabletem czy telefonem w ręce. Spożywamy posiłki, rozmawiamy z dziećmi, kładziemy się spać, prowadzimy samochód, stoimy na przystanku i wiele, wiele innych. Jeszcze parę lat temu nasze życie było mniej elektroniczne. Przyswajamy ogromne ilości danych. Jak sobie z tym poradzić i przede wszystkim zachować zdrową równowagę- zachęcam do przeczytania książki. Czyta się wyjątkowo lekko, a wiedza pochodzi od specjalistki w dziedzinie mediów społecznościowych oraz komunikacji.

sobota, 28 lutego 2015

Jak zaspokoić apetyt, głód życia i pragnienie szczęścia?


 Jak zaspokoić apetyt, głód życia i pragnienie szczęścia- Deepak Chopra

W Polsce autor książki, Deepak Chopra, jest raczej mało znany. Warto zaznaczyć, że magazyn Time umieścił go na liście stu bohaterów i ikon XIX oraz XX wieku. Poza tym jest lekarzem endokrynologiem, członkiem prestiżowego Amerykańskiego Stowarzyszenia Endokrynologów Klinicznych, adiunktem na wielu uczelniach,  twórcą Centrum Zdrowia Chopry.
O czym jest ta książka? Czy to jest kolejna pozycja o tym jak schudnąć? Poniekąd tak, ale to jest dopiero jeden z elementów przemiany i nie jest to główny punkt całego programu. Autor zachęca nas do podróży do własnego umysłu, spotkania się z własnymi emocjami. Przede wszystkim proponuje odrzucenie starych uwarunkowań i zastąpienie ich nowymi.
Autor namawia do zastosowania 30 dniowego programu opartego na związku umysł-ciało. Dieta to przede wszystkim mocny fundament w postaci panowania nad własnymi emocjami. Mocnym punktem wyjścia jest własne szczęście i optymizm, które mocno napędzają do działania i do realizacji własnych celów.
Autor mocno odnosi się do ajurwedy. Celem ajurwedy jest przestrzeganie odpowiedniej diety, higieny, aktywności fizycznej,  technik relaksacyjnych. W książce znajdziemy dużo informacji na ten temat. Polecam wszystkim tym, którzy nie tylko chcą pozbyć się kilku kilogramów, ale wszystkim którzy chcą żyć odmienić swoje życie i żyć bardziej świadomie oraz być szczęśliwym.

#drogadoszczęścia

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...