poniedziałek, 30 maja 2016

Najbardziej żenujące 10 kilometrów...; o tym, że nie zawsze musi być dobrze...


Najbardziej żenujące 10 kilometrów...

      Na moim blogu piszę o pozytywnych sprawach. Pokonacsiebie.pl to przede wszystkim mój osobisty motywator, a że lubię dzielić się dobrem to myślę, że i Wy kochani czytelnicy coś bierzecie dla siebie. Ja w każdym razie słysząc/czytając pozytywne słowa od Was mam dodatkową energię do walki. To naprawdę daje chęci do działania.
Pod kątem moich zmagań biegowych, które trwają od pierwszych zawodów w marcu 2013 roku notowałem systematyczny progres. Treningi, kolejne kilometry i miło było osiągać kolejne małe cele. Jednak od jakiegoś czasu dzieje się coś niedobrego. Jeszcze nie wiem co to jest, prawdopodobnie suma różnych wydarzeń. Efekt pojawił się dzisiaj. Nie, źle to ująłem. Dziś dostałem w pysk! I to nie jeden raz... Jednak po kolei.

Dziś pod Poznaniem został zorganizowany lokalny bieg o Koronę Dąbrówki- dystans 10 km. Brałem udział już czwarty raz, stąd pochodzi moja aktualna życiówka 48 min. Od paru dni obserwowałem pogodę na pulpicie telefonu- od soboty miały zacząć się burze i ulewy. Co mogło sprawić mały problem ponieważ te 10 km są do przebycia w lesie. Mocno nie byłem zdziwiony jak obudził mnie intensywny stukot kropel deszczu o parapet. No to pięknie! Jednak po 7 rano przestało. Nie wiem ile padało, ale zastanawiałem się czy jeśli nie za krótko, to czy nie będzie zbyt parno w lesie po ostatnich upałach.
Start o 12, Team pokonacsiebie.pl z nowym członkiem Kubą wystartował punktualnie. Lubię tu biegać, jest to świetna alternatywa do biegów ulicznych, o praktycznie płaskim ukształtowaniu, ale za to z miękkimi ścieżkami. Zapach lasu, piękne warunki do biegania
Cel był prosty, spróbować zameldować się na mecie w okolicach 50 minut i mocno poprawić życiówkę Kuby. Samopoczucie miałem średnie, po ostatnich treningach w komfortowym tempie z dziwnie wysokim pulsem. Zrzucałem to jednak na zmęczenie. Jednak prognostyk był nieprzypadkowy.

1 km- 4:57 min, czyli planowo w tempie założonym. Tempo świetne, ale samopoczucie marne. Teraz jak analizuję w Garmin Connect, okazuje się, że równo po 3 minutach miałem tętno 190 uderzeń na minutę. Wtedy przezornie żeby się nie stresować nie sprawdzałem na ekranie Fenixa tętna... Tak wysokie notuję zwykle pod koniec takiego dystansu. A tutaj po 3 minutach biegu...
2 km-  5:13  Tętno ^ 195...
3 km-  5:15  Tętno ^ 195...
4 km-  5:25  Dyszę jak lokomotywa, mam już dość, przechodzę do marszu (!!!). Kręci mi się w głowie!  PO RAZ PIERWSZY NA TAKIM DYSTANSIE PRZECHODZĘ DO MARSZU. Biegnąc 10 km nawet nie zatrzymuję się po wodę, gnam zawsze do przodu! Monitoruję puls, spada powoli.
5 km-  5:52  Strefa z wodą, biorę i sobie spaceruję, piję powoli, tętno w dół. Znów się lekko kręci!
6 km    6:24  :))))) 6:24 na zawodach! 6 minut 24 sekundy na jeden kilometr, to się nie dzieje, a ja jestem kompletnie wyczerpany, mam kompletnie dość, myśli typu pier... i idę do domu pojawiają się co 30 sekund. Znów spacerek... Jakaś dziewczyna wyprzedzając mnie obraca się i mówi: Dawaj, Dawaj! Miło z jej strony, uśmiecham się, ale ja jedyne co mogę dać, to swoje buty i wracać do domu...
7 km   6:36 Dwa razy przechodzę do marszu, beznadzieja zupełna, dyszę i rzucam przekleństwami pod nosem. Kolejni biegacze mnie wyprzedzają...6:36 to jest mój rekord najwolniejszego kilometra na wszystkich 17 zawodach, w których wystąpiłem na dystansie 10 km.
8 km  6:09 To żenujące widowisko w moim wykonaniu wciąż trwa, a ja liczę każdy metr do mety. Znów marsz, nie mam siły, zaraz usiądę i nigdzie się nie ruszam.
9 km 6:00 Uwaga, proszę zejść z trasy, Grzegorz przyspiesza, będzie kurz!!!! Tętno 197 i kolejny spacerek.
10 km 5:27 :) Poszedłem jak Bolt! Dwa spacerki, ostatni na 300 metrów przed metą... Tętno 200,  wbiegam na metę. ŻENADA, otrzymuję medal pamiątkowy, chowam go zaraz do kieszeni, taki odruch...
Byłem dobrze nawodniony i najedzony. Wypoczęty raczej również. Teraz najlepsze!
CZAS 57:40!!!!!!! 57:40... Czas debiutu trzy lata temu 53:58...
Dużo emocji, jeszcze więcej pytań, co się stało, CO SIĘ DZIEJE? Nie wiem, muszę wszytko przeanalizować, tym bardziej, że to kolejny bieg gdzie moja dyspozycja jest bardzo słaba i praktycznie przez ostatnie cztery zawody nie miałem sił walczyć o wynik.
Podobno najlepiej uczymy się na własnych błędach.



Na koniec dodam, że Bieg o Koronę Dąbrówki to dobrze zorganizowane zawody, ze swoim rodzinnym klimatem i przyjemną trasą. Zachęcam do startowania w przyszłym roku, ja na pewno pobiegnę, muszę pozbierać z trasy część ducha, którego utraciłem...



środa, 18 maja 2016

Biegamy pod Gorzowem Wielkopolskim- JANCZEWSKA10


Halo, halo! :)

CZY JEST TU KTOŚ Z GORZOWA WIELKOPOLSKIEGO I/LUB OKOLIC?

26 czerwca 2016 rusza trzecia edycja Janczewskiej 10!
Pamiętacie Michała, z którym zacząłem biegać? Uwaga, zdjęcie z archiwum ;)


Buty kupiliśmy na tej samej promocji :) 
Ponad dwa lata temu Michał podjął się wyzwania zorganizowania zawodów biegowych w swojej miejscowości (Janczewo, parę kilometrów od Gorzowa Wielkopolskiego) Wtedy okazało się ile stworzenie takiej imprezy wymaga umiejętności, wiedzy, czasu i środków finansowych. 
Obydwie edycje z punktu widzenia organizacji udały się i zebrane opinie od zawodników również były pozytywne. 
W tym roku poziom organizacji wejdzie na kolejny level i zapewniam, że zawodnicy oraz ich rodziny na pewno będą zadowolone ze spędzonego w Janczewie czasu. Zabrzmiało to jak hasło reklamowe zachęcające do zapłacenia wpisowego, nie, nie, nie. Sam brałem udział w kilkudziesięciu imprezach sportowych i myślę, że obiektywnie mogę stwierdzić, iż Janczewska10 warta jest spróbowania. Z resztą widzimy po zgłoszeniach, że zawodnicy wracają do nas :)
W zeszłym roku, w biegu głównym na 10 km wystartowało 213 osób, a w Nordic Walking na dystansie 5 km 56 osób. Nie trzeba chyba mówić jak wygląda komfort biegu z 213 osobami na trasie, a jak z 3000 :) Szczególnie jeśli chcemy powalczyć o życiówkę :D
To co wyróżnia Janczewską to lokalny klimat, taki SLOW LIFE, życzliwość mieszkańców, ciasta na mecie!!! i niekomercyjny charakter imprezy. Michał postarał się jak zwykle o koszulki w pakiecie startowym (35zł), świetne medale i tradycyjnie sporo klasyfikacji medalowych.
Zatem zachęcam do wystartowania i przybicia piątki w Janczewie :))


www.JANCZEWSKA10.pl



wtorek, 3 maja 2016

SIŁA AMBICJI Mo Farah




Aż wstyd się przyznać, że ta książka przeleżała w mojej sekcji "do przeczytania" przynajmniej rok czasu... Ciągle jak kończyłem jedną książkę i miałem zamiar przeczytać Siłę ambicji to wybierałem coś innego. I tak po wielu podejściach w końcu nadszedł jej czas.
Autobiografia Mo Faraha to kolejna pozycja o bieganiu po ulubionych: Ukryta siła, Biec albo umrzeć czy Bez ograniczeń. Po tych świetnych książkach miałem ciut pesymistyczne nastawienie, że Farah nie wciągnie mnie wystarczająco mocno. Część z Was pewnie zastanawia się kim w ogóle jest tytułowo :) Mo Farah, to urodzony w Somalii brytyjski lekkoatleta. poza tym wielokrotny złoty medalista Igrzysk Olimpijskich oraz Mistrzostwa Świata w biegach na 5000 i 10000 m oraz rekordzista Europy i Wielkiej Brytanii. Facet naprawdę w swoim CV ma czym się pochwalić.
A co z książką? Ha! Czyta się jak dobre opowiadanie! Wciąga od pierwszych stron, byłem mocno zaskoczony ponieważ nie spodziewałem się tego ;) Mo opowiada swoje życie od wczesnego dzieciństwa, gdzie jeszcze wtedy nic nie zapowiadało późniejszych sukcesów, aż do najnowszych rekordów i zwycięstw gdzie było  ich naprawdę sporo. Biegacz dzieli się swoimi przemyśleniami i pokazuje długą drogę do decyzji o przejściu na zawodostwo. Dowiadujemy się też ile wyrzeczeń kosztują sukcesy, ale także dlaczego i jak warto walczyć o swoje cele.
Jeśli potrzebujesz dużej dawki motywacji albo jeśli chcesz przeczytać po prostu dobrą książkę o sile ambicji to zachęcam do przeczytania. Świetna pozycja!





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...