sobota, 18 października 2014
Poznań Maraton- jeszcze nie teraz :(:(:(
Sportowym celem na ten rok miało być ukończenie maratonu. Niestety kontuzja złapana w czerwcu wydłużyła się bezlitośnie. W lipcu, sierpniu i wrześniu przebiegłem w sumie około 55 km :) Czyli nic! Przypuszczam, że więcej wydreptałem w pracy.
Jednak miałem do końca nadzieję, ale absurdem byłaby próba przebiegnięcia takiego dystansu bez przygotowań.
Decyzja została podjęta- nie biegnę. Debiut będę musiał przesunąć na następny rok. Z nogą coraz lepiej. Mogę już nawet przebiec dystans 5 kilometrów. Na drugi jednak dzień kolano boli.
Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że w Poznań Maraton nie można przepisać pakietu startowego. Trochę szkoda, ponieważ opłata startowa była nie mała. No cóż, postanowiłem, że w sobotę (dzień przed maratonem) odbiorę chociaż pakiet. W zestawie była świetna koszulka i mały plecak. Biuro zawodów mieściło się na Targach Poznańskich, więc jak łatwo się domyśleć producenci butów i odzieży sportowej byli obecni.
Oglądając kolejne buty do głowy wpadła mi myśl! To, że wiem iż nie dam rady przebiec tego maratonu nie wyklucza faktu, że przecież mogę przebiec parę chociaż parę kilometrów!!! Od razu zrobiło mi się lżej na sercu :)
Udało się przestawić niedzielne zmiany w pracy i... do zobaczenia w niedzielę na starcie!!!
Niedzielny poranek.
Zawsze przed zawodami mam lekką nerwówkę- no cóż, bez względu na wszystko zawsze gdzieś tam w głowie jest myśl żeby pobiec jak najlepszy czas. Tego dnia było inaczej. Głównie dlatego, że założenie było takie, aby przebiec 5-10 km w wolnym tempie. Dystans miał zależeć od samopoczucia. Dodatkowo po biegu jechałem do pracy (tak, niedziela, handel). Poza tym zapowiadał się wymagający tydzień, więc nie mogłem pozwolić sobie mocno się zmęczyć.
Na starcie stawiłem się razem z Michałem B., który również debiutował z hasłem "ukończę bez względu na wszystko":)
Ludzi mnóstwo, jeszcze nie brałem udziału w zawodach gdzie startowało tylu biegaczy/czek.
Biegliśmy spokojnym tempem 6min/km. Bez stresu, komfortowo. Dużą atrakcją tegorocznej edycji było przebiegnięcie przez murawę boiska Lecha Poznań na około 6 kilometrze. Nie mogliśmy nie zrobić sobie selphie ;) Nie najgorzej wyszło ;)
Cały czas monitorowałem nogę. 7, 8 kilometr czułem się dobrze. Kolejne punkty żywieniowe, izotonik, czekolada. Różne myśli w głowie, a może spróbować? Ukończyć? Za duże ryzyko. Z resztą spoglądam na zegarek, na nim dystans 10 km, to najdłuższy dystans od czterech miesięcy. Odczuwalny ból w prawym kolanie. "Michał, na tym nawrocie biegnę do domu". Zszedłem na 16 kilometrze, myślę, że rozsądnie, chociaż serce krzyczało: BIEGNIEMY. Jednak za duże ryzyko, a w głowie pytanie jak się będę czuł jutro rano. Przybijam piątkę Michałowi, zadzwoń jak będziesz na mecie.
Po jakimś czasie Michał zadzwonił PRZEBIEGŁEM- z odciskami i skurczami, ale szczęśliwie na mecie. Jestem Maratończykiem :) Zazdroszczę- ja dopiero w przyszłym roku!
Poniedziałek.
Budzę się rano, ostrożnie stawiam nogę, zmęczona, ale nie boli- szczęśliwy! WRACAAAAAM!!!
Etykiety:
keep moving,
life,
motywacja,
zawody
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
mądra decyzja! nie boli, wracasz do gry, wszystko przed tobą... w przyszłym sezonie wszystko jest możliwe! a selfie - pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuńnie teraz to przyszły rok:) ja też przełożyłam ten cel na przyszłość:)
OdpowiedzUsuńZe zdrowiem nie ma co się wygłupiać. Lepiej odpuścić i pobiec w przyszłym roku, niż później męczyć się z kontuzjowanym kolanem przez kilka miesięcy. Za rok życzę powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńZdrowie jest najważniejsze...bardzo dobra decyzja... ;) Nie przejmuj się....dopniesz swego ;) Trzymam kciuki ;)))
OdpowiedzUsuń