Lance Armstrong,
sportowiec, którego najbardziej podziwiam(łem?) od wielu lat. Siedem razy z rzędu wygrany najtrudniejszy wyścig kolarski Tour de France zaraz po wyleczeniu raka i trzech chemioterapiach. Niesamowita historia, która na dzień dzisiejszy ma brzydki koniec :(
"Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA) pozbawiła siedmiokrotnego zwycięzcę Tour de France wszystkich triumfów w Wielkiej Pętli. Został też przez nią dożywotnio zdyskwalifikowany. Wcześniej kolarz stwierdził, że jest zmęczony wieloletnią walką o dobre imię.
Amerykanin od lat zmagał się z oskarżeniami i już bardzo mało kibiców kolarstwa wierzyło, że jeździł czysty. Sam akt kary jest więc egzekucją legendy, ostatnim ciosem, w sensie sportowym śmiertelnym.
- Zły dzień dla nas, którzy kochają sport i sportowych bohaterów. I jednocześnie łamiący serce przypadek, jak sportowa kultura zwycięstwa za wszelką cenę niszczy sprawiedliwą, bezpieczną i szczerą rywalizację. Dla czystych sportowców jest to jednocześnie upewniający znak, że jest nadzieja na wyrównaną walkę bez użycia dopingu - powiedział dyrektor USADA Travis Trygart.
Pozbawienie trofeów Armstronga w Wielkiej Pętli, zdobytych w niebywałej serii od 1999 roku do 2005, to najbardziej wstrząsający przypadek w sporcie, co najmniej od czasu Bena Johnsona, przyłapanego na dopingu po zwycięstwie w finale 100 m w igrzyskach w Seulu w 1988 roku
Różnica jest taka, że Armstronga, mimo 500-600 badań, nikt nigdy nie przyłapał na użyciu "koksu", dzięki czemu mógł przez lata się zdecydowanie się bronić, a nawet atakować tych, którzy zarzucali mu oszustwo. Nawet dwuletnie śledztwo agenta federalnego Jeffa Nowitzky'ego, odpowiedzialnego za skazanie Marion Jones i wykrycie afery BALCo, nie przyniosło efektów i zostało zamknięte.
Ale USADA nie potrzebuje materialnych dowodów takich jak Nowitzky.
W czerwcu agencja przysłała Armstrongowi list oficjalnie informujący o oskarżeniu go (i pięciu innych kolarzy) o użycie dopingu i konspirację w celu ukrycia procederu. W 15-stronicowym liście agencja pisze, że ma dowody na dokonywanie przez Amerykanina zakazanej transfuzji krwi nawet w 2009 i 2010 roku, kiedy wrócił do ścigania się po długiej przerwie. Mało tego, agenci antydopingowi oświadczyli, że mają dowody na używanie przez kolarza dopingu również przed tym okresem. Najstarsze pochodzą z 1996 roku, czyli na trzy lata przed jego pierwszym triumfem w Tour de France. Oskarżenia dotyczą użycia EPO, testosteronu, innych sterydów, hormonu wzrostu. Agencja ma zeznania około 10 świadków - w tym pozbawionego za doping zwycięstwa w Tour de France Floyda Landisa, kolegi Armstronga z zespołu - którzy twierdzą nie tylko, że wielki kolarz sam się faszerował, ale też szkolił innych jak to robić i jak unikać wpadki w latach 1999-2005.
To wszystko razem musiało zrobić na Armstrongu przygniatające wrażenie.
Amerykanin, który od czerwca nieskutecznie negocjował z USADA zostawienie w spokoju jego tytułów, a ostatnio w sądzie powszechnym próbował równie nieskutecznie zablokować proces antydopingowy w końcu się poddał. Napisał, że to co robi agencja jest niesprawiedliwe i jednostronne, oraz że znów nie ma fizycznych dowodów na "dziwaczne i haniebne oskarżenia". i zakończył zdaniem: - Dziś zamykam ten rozdział.
Nie zamknie go agencja. Wkrótce prawdopodobnie wyjdą na jaw zeznania świadków, dane dotyczące tego co brał, jak i kiedy, przed jakim zwycięstwem. Wtedy ikona rzeczywiście dosięgnie bruku."
sport.pl
Jakoś ja nie mogę uwierzyć, w to że stosował ww środki... przykry koniec kariery, bardzo przykry...
OdpowiedzUsuńJestem ciekawy, jak to się skończy..
UsuńKtoś bardzo chce uprzykrzyć mu życie i za wszelką cenę udowodnić stosowanie dopingu. Nagonka na Armstronga trwa już tyle lat, podziwiam go za siłę i determinację jaką wykazał walcząc z zarzutami. Po zakończeniu kariery powinien mieć SPOKÓJ a on był targany po salach sądowych - nie dziwie się, że powiedział DOŚĆ.
OdpowiedzUsuńDla mnie i tak pozostanie sportowcem wszechczasów. Za siłę, za odwagę, za determinacje.
Uważam, że 3/4 kolarzy startujących w TdF jedzie na dopingu. Nawet jeśli Lance doping stosował, to i tak jest od niech lepszy. Wygrywał zawsze z ogromną przewagą i nie bez kozery nazwany został królem gór. Niech mówią co chcą. Przeszedł do historii, pokonał raka, założył fundację na piękny cel. Nie dał się złapać - i to boli ''kolegów'' i Agencję Antydopingową.
I tak każdy będzie pamiętać, że 7 krotnie wygrał TdF.
Mogłabym się pod tym podpisać :)
UsuńKama, tak samo myślę :)Dla mnie jest najlepszy. Gdyby nie on, nie byłoby fundacji Livestrong, która pomogła wielu ludziom!
UsuńZawsze się znajdzie ktoś, kto będzie zazdrościł i wymyślał... nic się z tym nie zrobi.
OdpowiedzUsuńZawiść LUDZKA
UsuńNo cóż...
OdpowiedzUsuńno ale prawdy chyba na razie nie znamy ? sam stwierdził, że nie ma siły już walczyć o dobre imię... może to świadczy, że naprawdę już jest zmęczony nagonką, ale też może wskazywać, że brak już mu argumentów żeby odeprzeć coraz bardziej szczegółowe dowody ( podobno pojawią się kolejne ), tak czy inaczej, w jednym i w drugim przypadku sport chyba przegrywa... :(
OdpowiedzUsuńZawodowy sport cały jest przesiąknięty stosowaniem środków dopingujących. Jednak jest on dodatkiem do ciężkiej pracy nad sobą, wieloletnich treningów, ścisłego trzymania diety, genetyki. Sam w sobie doping nie stworzy mistrza. Doping jest obecnie dla ludzi wtajemniczonych czymś "normalnym". Dlatego sądzę, że ogólnie jest to walka z wiatrakami i szkoda pieniędzy na komisje antydopingowe. Najprostsze metody omijania komisji podczas badań na zawodach to np. przetaczanie do cewki moczowej moczu osoby "czystej". Owszem pozazdrościli Lancowi tytułów. Przekonany jestem, że brał ale co z tego reszta tak samo się faszeruje. Kolarstwo ogólnie jest sportem bardzo prodopingowym.
OdpowiedzUsuńnie dziwię się, że po tylu latach uprzykrzania mu życia stwierdził, że kładzie na to.... wiadomo co. Ja też po tak długiej nagonce nie miałabym już sił na dalszą walkę z tak zawistnymi i upartymi ludźmi :/
OdpowiedzUsuń