Mateusz Grzesiak, psycholog, trener, szkoleniowiec, podróżnik, siedem napisanych książek, twórca autorskiej metody błyskawicznej nauki języków obcych (aktualnie mówi w 8 językach!) i przede wszystkim na koncie ma flagowe szkolenie "SUCCESS and CHANGE". Autorskie szkolenie zbudowane na wieloletnim doświadczeniu autora.
Pierwsza książka napisana ponad 8 lat temu. Przyznaję się bez bicia, że żadnej z jego książek nie przeczytałem, oczywiście oprócz najnowszej. Przeszukując internet, czytam pozytywne opinie, zatem mam wiele do nadrobienia.
Muszę przyznać się do jeszcze jednej rzeczy. O Mateuszu Grzesiaku powiedział mi kolega z pracy jakieś pół roku temu. Śledzę jego profil od tamtego czasu i z zaciekawieniem go czytam. Pozwolę sobie przytoczyć jego post z grudnia 2013 roku. Chcę pokazać tym, którzy go nie kojarzą jakie facet ma spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość.
Jestem właśnie w Marbelli, by dać prywatny coaching mieszkającemu tam przedsiębiorcy. To wyjątkowe zlecenie, bo spędzę tam z nim Sylwestra, a 5 dni indywidualnej pracy od rana do wieczora to intelektualna i emocjonalna petarda. I natknęła mnie myśl, by Wam opowiedzieć skąd wpadłem na pomysł, by działać międzynarodowo i jakimi strategiami się kierowałem.
Gdy miałem 18 lat, wyjechałem na miesiąc do Turcji i przejechałem cały kraj autostopem wydając na transport może 30$. Złapałem bakcyla podróżowania - od tamtego czasu zobaczyłem ponad 100 krajów i nadal uważam, że zanurzenie się w innej kulturze, języku, jedzeniu, zwyczajach jest dla mnie najbardziej rozwojową formą rozumienia, jak działa świat. Wtedy moje życie wyglądało tak, że przez cały rok szkolny odkładałem pieniądze a w wakacje wyjeżdżałem na 3 miesiące - sam albo z dziewczyną.
Im więcej widziałem i przeżywałem, tym bardziej czułem, że życie tylko 1 modelem świata (w moim przypadku polskim) jest niewystarczające. Że dopiero dodając z każdej kultury to, co jest w niej fajne, efektywniejsze, sam będę skuteczniejszy. Dziś rozumiem, że podział ludzi na narodowości to podział na modele różnych ego - a to zawsze jest ograniczone. Dlatego uważam, że bycie Polakiem (lub jakąkolwiek inną nacją) jest dziś niewystarczające i w świecie globalizacji i Facebooka stajemy się, jako społeczność, obywatelami świata.
Po jakimś czasie oczywiste było dla mnie. że nie będę pracował tylko w Polsce. Zacząłem więc uczyć się języków, bez których niemożliwe było poznanie kultury, zrozumienie jej mechanizmów i zauważenie cieni. Jednocześnie zdobywałem fach trenerski. Jeździłem na szkolenia do najlepszych na świecie (potrafiłem zrobić ponad 100 dni szkoleniowych w roku!) i sam pracowałem bardzo dużo (przez kilka lat nie schodziło poniżej 200 dni jako trener i coach). Wiedziałem, że jedno i drugie da mi takie kompetencje, jakie będą konkurencyjne na rynkach światowych. Nie myliłem się. Łącząc osobowość międzynarodową (zrozumienie inności, otwartość, szacunek, fascynacja zwyczajami, głęboka akceptacja - w Pakistanie np. ubierałem się w ichnie męskie sukienki i spędzałem czas na wsiach zabitych dechami tylko z tubylcami, by poznawać, co to znaczy „pakistanić”) wraz z kompetencją, udało mi się wejść na rynki zagraniczne.
W czasie jednego ze szkoleń w Meksyku poznałem Agustina Bravo, który był zainspirowany moim hiszpańskim (komunikowałem się po 2 tygodniach pobytu na Kubie) i zapytał, czy moglibyśmy coś zrobić razem. Rok później zorganizował pierwsze Fast Languages (model błyskawicznej nauki języków obcych) w Meksyku. Po tym kursie odezwali się Kolumbijczycy - tak pojawiłem się w Bogocie. Za każdym razem jeden kurs sprzedawał pozostałe. Mimo tego, że te rynki były początkujące, a organizatorzy byli domorosłymi przedsiębiorcami (tak jak ja, gdy pierwsze kursy 10 lat temu robiłem w 2-pokojowym mieszkaniu i catering był w kuchni) to wiedziałem, że pieniądze zawsze będą, jak będzie jakość i konsekwentne budowanie rynku. Tutaj też się nie myliłem. Brałem więc każde zlecenie, robiłem momentami 3 seminaria dziennie (zaczynałem o 9 rano i kończyłem o 2 nad ranem) i budowałem nazwisko. Nie wiedziałem wtedy, że obok nazwiska trzeba też mieć firmę - wehikuł, który to pociągnie (zorganizuje, obsłuży, itd.). Dopiero dziś to wiem, gdy sam prowadzę spółki i myślę w kategoriach również biznesowych.
Siatka zaproszeń do nowych krajów rosła. Po drodze pojawiła się Słowenia, Izrael, Włochy, teraz Hiszpania. W jednym roku prowadziłem szkolenia w 5 językach! Gdy robię Fast Languages w nowym kraju albo wiem, że będę gdzieś dłużej pracował, uczę się języka. Jest to dla mnie wyraz najgłębszego szacunku dla nowej kultury i chęci poznania jej „od środka”. Również wiele uczę się na temat historii, geografii, sztuki i szukam wzorców zachowań charakterystycznych dla danego narodu. Idę na kawę i patrzę, jak zachowują się ludzie. I uczę się poprzez obserwację, a potem to robię sam, stając się także Brazylijczykiem, Ekwadorczykiem, Izraelitą, itd. W planach mam wejście na rynek amerykański, a potem chiński. Miliard ludzi i raczkujący rozwój osobisty, to brzmi jak wielka okazja!
Gdybym miał podsumować w punktach, jakim modelem się kieruję to napisałbym tak:
Nie bądź tylko obywatelem jednego państwa, skoro możesz być każdym.
Będąc Polakiem, uważaj na negatywizm, zawiść, krytykanctwo i hejting, narzekanie, szukanie winnych, poczucie gorszości, mentalność ubóstwa (nic dziwnego gdy wyraz „ubóstwo” oznacza zarówno uwielbienie Boga, jak i biedę!!!!). Ale zostaw polską kreatywność, adaptacyjność, bezpośredniość, asertywność, chęć wzrostu i rozwoju.
Wyjdź poza cienie kultury - ludzie są nieświadomi, że większość ich problemów nie ma z nimi indywidualnie nic wspólnego, ale jest zestawem nieświadomych strategii wyniesionych z dzieciństwa.
Ucz się języków obcych. Badania pokazują, że poligloci mają większe IQ.
Podróżuj i oddawaj się kulturze, bez oceniania. Jedz lokalne jedzenie, rozmawiaj z tubylcami, używaj miejscowego transportu.
Znajdź problem globalny dotyczący kultury, w której pracujesz. Nie zajmuj się problemami indywidualnymi, ale kolektywnymi, by od razu pomagać innym (tym samym pomożesz też sobie).
Bądź w czymś naprawdę zajebisty (miej świetny produkt) - coś, co może konkurować na rynkach zagranicznych. W moim przypadku jest to coaching, bycie trenerem, niepowtarzalne produkty (nie ma innych trenerów na świecie prowadzących seminaria w tylu językach).
Stwórz środowisko, w którym możesz poznać ludzi, których będzie interesowało to, co robisz. Również dlatego przez wiele lat jeździłem na szkolenia zagraniczne, by się „pokazać”.
Twój produkt musi mieć wartość dla kontrahenta oraz klienta. Tym systemem stworzysz łańcuszek zależności - kontrahent na Twojej wiedzy będzie mógł zarabiać pieniądze, a klient nabędzie dla siebie coś wartościowego.
Ja za pół godziny ląduję na lotnisku w Maladze i jadę do pracy, którą uwielbiam - z mądrym człowiekiem, mieszkając w domu na plaży, z rodziną, w fajnej temperaturze i zarabiając dobre pieniądze. Yeeeah!
I najważniejsze: Ty też tak możesz!!! 10 lat temu prowadziłem szkolenie w weekend za śmieszne pieniądze w wynajmowanym mieszkaniu! Pamiętaj, że wszystko się buduje i każda podróż od czegoś się zaczyna!!
Co mogę napisać na temat książki "Success and change"? Jest świetna. Ale co to znaczy, że jest świetna? Czego oczekuję biorąc ją do ręki?
Może potrzebuję dowiedzieć się czegoś nowego? Być może potrzebuję motywacji? Takiego kopniaka, który sprawi że coś zmienię ucząc się nowego albo poprawiając to co robię nieudolnie.
Może marnuję czas?
Potrzebuję benzyny, która pozwala autu jechać, a mi działać. Chcę przekuć te wszystkie literki, składające się w wyrazy, a później zdania w chęć walki. Walki z sobą, o wyzwalanie energii, która miażdży bierność.
Świadomość. Zajrzyj w siebie, rozejrzyj się, czy wypełniasz swoje cele i marzenia. Ile procent z tego realizujesz? 1%, 20 czy 100%?
Czas na zmianę?
Kiedy?
Jutro?
W poniedziałek?
Czy teraz?
#ZMOTYWOWANY
Bardzo fajnie przedstawiona postać Pana Mateusza i jego książkę.
OdpowiedzUsuń