niedziela, 29 grudnia 2013
Loving spinning!
Sesja na spinningu z Leszkiem w wersji WYTRZYMAŁOŚĆ.
Na początku parę minutowa rozgrzewka. Później sama jazda składająca się z czterech mocnych podjazdów. Po każdym podjeździe krótka przerwa i znów mocna praca. Przed trzecim podjazdem Leszek krzyczał: dokręć obciążenie, dokręć, jest ciężko? Ma być 10x ciężej, jeszcze! Dokręciłem!
Jedziemy w rytm muzyki, pot płynie strugami, mięśnie maksymalnie naprężone, tętno ponad 180. Leszek krzyczy żeby nie było żadnych wątpliwości: jeśli ktoś z was jedzie na pół gwizdka to niech więcej tu nie przychodzi. Po co wstajesz o 6 rano, lepiej się wyśpij! Jak już tu jesteś to masz wyjść po treningu spełniony. Mnie nie trzeba przekonywać :)))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wieki nie byłam na spinningu !
OdpowiedzUsuńCzas wrócić!
UsuńKilka razy miałam okazję uczestniczyć w spinningu- instruktorzy wiedzą jak ludzi poderwać z siodełka :)))
OdpowiedzUsuńPrawda :)
UsuńJestem pod wrażeniem, podobno spinning albo się kocha albo nienawidzi, jedno jest pewne - nieźle daje w kość.
OdpowiedzUsuńLubię dać z siebie maxa!
UsuńJa chodziłam zeszłej zimy, było fajne ale jedyne co mi zostało potem na cały sezon rowerowy to poważne problemy z kolanem (głównie właśnie przez podjazdy na stojąco). Teraz się zastanawiam czy wracać na to czy nie, nie chce mieć potem sezonu z głowy :(
OdpowiedzUsuńMoże miałaś źle ustawiony spinning?
Usuńo kurde, ale klimat musi być ;)
OdpowiedzUsuńMusisz spróbować :)
UsuńW zeszłym tygodniu byłem na spinningu po miesiącu przerwy, ze względu na kontuzję. To był jakiś koszmar. Teraz doceniam stan dobrej formy i kontuzji jeszcze bardziej. Nigdy nie dam się zapuścić!
OdpowiedzUsuńTrzymam za słowo ;)
Usuń