11 listopad 2013, to dzień przedostatnich zawodów w których brałem udział w tym roku. Wybór padł na zawody na dystansie 10km w Luboniu.
Raczej nieprzygotowany, ostatni raz biegałem 9 dni temu, wtedy kiedy biłem życiówkę na 5km. Tak, wiem... wstyd, brak systematyki, przyznaję się bez bicia.
Pojechaliśmy z M. i ojcem M. odpowiednio wcześnie żeby odebrać pakiet startowy. W pakiecie duża garść zbędnych ulotek, izotonik oraz koszulka techniczna.
Wszędzie mnóstwo biegaczek i biegaczy, w końcu zapisało się 1200 osób. Odbiór pakietów znajdował się w Ośrodku Sportu i Rekreacji. Świetnie zorganizowany, ale trochę dziwi fakt odbioru koszulki w innym miejscu, czyżby ta mała siatka nie pomieściłaby jej ;)?
Trybuny pełne ludzi, wystawa pucharów, spiker cały czas coś mówiący, stanowisko Garmina i wiele innych atrakcji. Ojciec M. mówi, że jest mu duszno i wychodzi na zewnątrz.
Spotykamy wcześniej też Michała 2 (nie tego Michała, z którym zwykle biegam :), Roberta i Anię.
Chwilę rozmawiamy, a spiker zapraszam na start. Powoli się tam udajemy.
Start i meta super umiejscowiona, jakieś 150 metrów od OSiR.
Na miejscu ponad 30 osób z flagami (osobna kategoria) naszego kraju- w końcu to święto narodowe!
Spiker zdradza, że zaraz odśpiewamy hymn, jakiś szum, obracamy się lekko w lewo i tył, a tam chórek rozpoczął śpiewanie. Niby śpiewa, ale 20 metrów dalej ich nie słychać. Zaśpiewaliśmy za nimi na pół gwizdka, a za chwilę spiker krzyknął, że jeszcze raz i zaintonował. Dopiero za drugim razem nam wyszło, super klimat.
Po chwili nastąpiło odliczanie i wystrzeliliśmy. 100 metrów, 200, 300, słyszę karetkę. Myśli przebiegły..
600, 800m tempo 4:41 na pierwszym kilometrze, przebiegam obok karetki i zauważam M.! Zbiegam z trasy i szybko do niej podbiegam. Okazało się, że karetka przyjechała do ojca M. :( Poczuł się gorzej i zabierają go do szpitala, lekarz powiedział, że jest ok, M. mówi "biegnij".
Wróciłem na trasę ze stratą około 40 sekund. Misja do wykonania- dogonić Michała. Trochę wypadłem z rytmu, mówię sobie skup się!
Podgłośniłem mp3 i zaczynam nadrabianie. Drugi kilometr z postojem wyszedł 5:23. Następnie dość długi zbieg, wykorzystałem chociaż wiem, żeby nie przesadzać. Gonię! Na dłuższych prostych wyglądam Michała, ale jeszcze go nie widzę.
3,4km były jeszcze poniżej 5:00min/km, ale później zaczęły się krótsze i jeden długi podbieg. Na 5km woda, wziąłem kubek, miło że kolega podbiegł i nawet kropelka się nie wylała, pełen profesjonalizm :)
Wypłukałem gardło i wyrzuciłem. Walczę, dobrze że zabrałem czapkę, ponieważ w niektórych miejscach dość mocno wiało (Garmin pokazał odczuwalność temperatury 1C).
6km widzę Michała gdzieś daleko. Muszę go dogonić.
7,8 km średnia 5:18min, czuję zmęczenie. Trochę przyspieszam, Garmin pokazuję: ostatni kilometr, Michał coraz bliżej. Za chwilę wybiegam zza zakrętu (9,3km) dłuuuga prosta, a na końcu META! Gaz do dechy, ostatkiem sił. 9,7 km, zrównuję się z Michałem. Klepię go w ramię i ręką pokazuję, że CIŚNIEMY. Przyspieszamy, zaraz przechodzimy do sprintu i równo wpadamy na metę!!! Michał bije życiówkę o 3 minuty! Wręczenie medalu, swoją drogą naprawdę bardzo ładnego, gratulacje, zadowolenie!
Czekamy chwilę i zaraz szczęśliwa Ania wbiega na metę realizując swój cel. Zachwycona :)))
Szczęśliwi i zmęczeni dostajemy mini rogala, herbatę i udajemy się po posiłek regeneracyjny :)
Zawody świetnie zorganizowane, na pewno pojawię się w Luboniu w przyszłym roku!
Ubiór:
- krótkie spodnie New Balance
- koszulka Nike Pro (1 warstwa)
- koszulka z długim rękawem (2 warstwa)
- cienki polar Quicksilver
Najlepsze zdjęcie z tych zawodów. Pani Maria jest jedyna w swoim rodzaju!!!
Piękna atmosfera! Podziwiam tempo i kondycję, że dałeś radę tak gonić ;) Medal faktycznie niepowtarzalny :)
OdpowiedzUsuńGratuluję z całego serca i mam nadzieję, że z tatą M. wszystko w porządku!
:) świetna okazja na bieg - podoba mi się że od jakiegoś czasu Luboń tak pięknie organizuja rozne imprezy sportowe. juz nie raz bylam swiadkiem - w wielu sama bralam udzial jako prowadzacy wiec tym wieksza moja radosc. gratuluje biegu - medal przepiekny. ja zaczlam wlasnie 3 tydzien z wyzwaniami .jeszcze tylko 6 - do konca roku mam zamiar byc w formie swojego zycia. 3maj kciuki!!
OdpowiedzUsuńFantastyczna impreza! A zdjęcie z Panią Marią piękne :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńsuper! zdjęcie z panią Marią - rewelka! mam cichą nadzieję, że też uda mi się kiedyś ją spotkać!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZacznij od spacerowania. Co 2 minuty przejdź do truchtu np. na 30 sekund i później znów wróć do spaceru :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że w Luboniu biegają takie persony jak Pani Maria ;)
OdpowiedzUsuńi cholernie Ci zazdroszczę - chciałabym osiągać takie wyniki będąc nieprzygotowaną :)
Pani Maria z tego co widziałem to odwiedza wiele biegów Wielkopolsce :)
UsuńMój wynik (wcale nie taki szałowy :) to bardziej zasługa głowy niż nóg :)
no to szacuneczek dla głowy :)
UsuńDo biegania mi raczej nie po drodze. Po prostu nie lubię. Zdecydowanie wolę rower :)
OdpowiedzUsuńAle podziwiam osoby, które biorą udział w takich biegach! Dla mnie to niesamowity wyczyn!
Ahh, no i wyobrażam sobie ten klimat, kiedy wszyscy śpiewali hymn :))
OdpowiedzUsuńTeż brałam udział w takim biegu na 10km tylko, że w mojej miejscowości. Rewelacyjne uczucie, gdy dobiegnie się do mety! Polecam wszystkim naprawdę.
OdpowiedzUsuńhttp://beondieteathealthy.blogspot.com/